czwartek, 27 grudnia 2012

11st, battleground

Uderzyło mnie.. jej pewność siebie. To jak wychodziła z tej knajpy? Mistrzostwo. Nie mogłem wybić sobie z głowy jej bezczelnego uśmiechu. Dobrze, że znalazłem się w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie. Nie śledziłem jej. Nic z tych rzeczy, ale Mark kazał mi zapoznać się z jej sylwetką bliżej. Nie miałem wyboru, a że mam wprawę w takich sprawach, to spoko, zgodziłem się. Dla dobra zespołu oczywiście! Potrzebna jest nam taka dziewczyna, wniesie świeżość do naszej drużyny. Wykręciłem numer do Jay'a i opowiedziałem całą sytuację. Jedyne co nam pozostało, to nawiązać z nią kontakt.


Odprowadziłem dziewczynę na dół, po czym poszedłem pod prysznic by się odświeżyć. Drzwi od łazienki były otwarte, hmmm, przecież zamykałem - pomyślałem i nogą popchnąłem je. Podskoczyłem jak oparzony, mało nie osrałem się ze strachu widząc Judith siedzącą w wannie:
- Ja pierdolę, dziewczyno, chcesz mnie zabić?! - głośno oddychałem trzymając się futryny. Ta zaś wstała z wanny nic nie mówiąc, kiedy mnie mijała szepnęła tylko:
- Czasami mam taką ochotę - Zrozumiałem jej złość i jej samopoczucie. Była wkurwiona na cały świat, za to co się stało. Straciła najbliższą osobę swemu sercu. Nie umie się z tym uporać. Wziąłem szybki prysznic i z ręcznikiem w ręku zbiegłem po schodach, wlatując do kuchni. Siedziała w drzwiach balkonowych i zaciągała się jointem. Usiadłem obok niej, ramieniem ją szturchając. Westchnęła ciężko a jej kąciki ust leciutko przesunęły się w uśmiech. Podała mi jointa, tak milczeliśmy jeszcze chwilę:
- Malik, nie rób tego. Możesz zaszkodzić dla zespołu. Eh, wiesz doskonale o tym, prawda? - przytaknąłem głową, wypuszczając dym - Jesteście na najlepszej drodze do sukcesu, nie spierdol tego sobie i chłopakom. Za długo walczyliście o swoje ale.. - wzięła ode mnie jointa i skończyła go palić, po czym zwróciła swoje zapuchnięte oczy w moją stronę - rozumiem Cię. Jesteś człowiekiem, masz ludzkie potrzeby.
- Dzięki Di - zaśmiałem się głośno
- Chłopie, przecież wiesz, zależy mi na Was - położyła mi głowę na ramieniu - hej, zjesz coś? Mogę Ci zrobić coś do jedzenia - odparła po chwili wycierając łzę, którą nie udało jej się ukryć.
- Okey, zadzwonię do nich i powiem im by na 18 byli w domu - przytaknąłem zadowolony. Wtedy zrozumiałem, że ta dziewczyna ma dobre serce i przestaliśmy być dla niej obojętni.


Z radia muzyka cichutko oplatała całą kuchnię, w której postanowiłam zrobić obiad chłopcom. Cały alkohol i narkotyki wyparowały z mega organizmu, wraz z wyznaniem Liama. Postanowiłam zrobić potrawę, którą mój tata mnie nauczył. Mój ojciec ma polskie korzenie, stąd pomysł na schabowe. To jedyna polska rzecz, którą lubię. Wyjęłam piersi z kurczaka i zaczęłam je przygotowywać do smażenia, zaś Zayn siedział przy stole krojąc warzywa na sałatkę. Co chwila uśmiechał się do mnie i opowiadał zabawne anegdoty, dotyczące chłopaków. Ten spokój i cisza była błogosławieństwem. Kiedy zaczęłam smażyć mięso, wszyscy razem wrócili do domu:
- O rany, czujecie ten zapach?! - usłyszałam dźwięk rzucanych butów o ścianę. Wiedziałam, że to Nialler. Stanęli jak wryci, w kuchni, gdy zobaczyli Zayna rozkładającego talerze i sztućce. Ten chłopak, nie miał w zwyczaju pomagać ludziom przy domowych obowiązkach. Odwróciłam się w ich stronę i gestem ręki zaprosiłam do stołu. Milczałam. Wolałam napawać się ich widokiem, póki wyjadą do USA. Kończyłam już smażenie kiedy Nialler powiedział:
- Ej, Judith, znasz The Wanted? - 1D spojrzało na niego wrogo a ten bezradnie wzruszył ramionami
- Ehmmm.. Nie kojarzę ich, wiem, że coś tam próbują w branży muzycznej. Czemu pytasz? - podeszłam z jedzeniem do stołu i postawiłam go na środku.
- Jeden z nich, który nazywa się Tom.. - Liam przełknął ślinę na głos - wspomniał o Tobie w swoim tweecie - zamurowało ich. Harry poklepywał po plecach Lou, który zaczął dławić się napojem.
- Pokaż mi to.. - szepnęłam biorąc telefon Irlandczyka do ręki. Rzeczywiście, tweet brzmiał:
'Chcę być pewny, że ta wiadomość dotrze to tej dziewczyny @JudithRey. Za kontakt z nią, macie wejściówki vip gratis. Do roboty'. Spojrzałam się na twarze chłopaków, które były pewnie skołowania, wściekłości i głodu - Nie martwcie się, jedzcie już - uśmiechnęłam się, wyłączając jego telefon, kładąc go na kuchennym blacie i siadając pomiędzy Liamem a Lou. Wszyscy zajadali się, pierwszy raz zrobioną przeze mnie potrawą. Rozmawiali między sobą i żartowali. Mieliłam to żarcie na przymus, by mieć siły do życia. Kiedy nagle z mojego transu obudził mnie BooBear:
- Hej, nie bądź taka nieobecna. Masz nas, należysz do naszej rodziny. - uśmiechnął się ciepło i pogłaskał mnie po dłoni. Zawstydziłam się i zauważyłam jak Leeyum ucieszony zerka na nas. Odwróciłam się w jego stronę i dałam mu buziaka w policzek. Siedzieliśmy jeszcze jakąś godzinę i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, rozkoszując się tą spokojną chwilą. Dawno nie czułam się tak dobrze. To był pierwszy raz, od 5 lat, gdy poczułam, że jestem komuś potrzebna.


- Jak twitter? - zwróciłem się do kumpla, podając mu butelkę wody
- Wrze jak cholera.. - odpowiedziałem szybko, przewijając wiadomości od fanów na tt. Przeraziłem się ilością tweetów dotyczących jej osoby, ale było nam to potrzebne, cholernie potrzebne - Obczaj ją - zwróciłem laptopa. Obejrzeliśmy jedno z jej nielicznych zdjęć w google Judith.jpg.
- Widziałem ładniejsze.. - odparł Max, po czym dostał z łokcia od Jaya
- Pieprzysz głupoty, jest zajebista - krzyknął z daleka Nathan i w jednej chwili wszyscy siedzieliśmy na 3 osobowej kanapie.
- Piszemy do niej, musimy z nią pogadać - poważnie zaczął Siva. W tym momencie Tom zamknął laptopa i odrzekł:
- Nie, nie, poczekamy jeszcze chwilę, Niech się po zastanawia do czego jest nam potrzebna.


PERSPEKTYWA HARREGO
Wyszedłem z salonu, gdzie chłopcy oglądali mecz. Lubię sport i piłkę nożną, ale nie miałem do tego dzisiaj psychy. Postanowiłem zajrzeć na górę co robi Di. Spędzanie z nią czasu, to jedno z moich ulubionych zajęć ostatnio.. zaraz obok napawaniem się jej osoby. Bez pukania wleciałem do pokoju i położyłem się na jej, wielkim łóżku przeglądając 'Cosmopolitan' leżący na półce obok. Otrząsnęłam się po chwili, bo gdy mijałem jej łazienkę, widziałem ją wypiętą i grzebiącą w koszu na ubrania. "Kurva..." szepnąłem sam do siebie i poprawiłem dresy, widząc, że mój przyjaciel wstaje do walki. Skupiłem się na artykule o tym co faceci kochają w seksie najbardziej i nie zauważyłem jak ta, opiera się o balustradę łóżka i uśmiecha się lekko:
- Ej lala, gazety pomyliłeś? - podniosła jedną brew, palcem pokazując na najnowszy numer 'Playboya' przykrytego czasopismami dla kobiet
- Ehmmmm, nie, tu mają bardzo ciekawy artykuł o mężczyznach - wytłumaczyłem się i odłożyłem gazetę
- Kochanie, tobie trzeba 'Bravo' czy coś w tym stylu - wytknęła język i kocim krokiem wyszła na balkon zapalić - O której macie jutro lot?
- 14:20, musimy być wcześniej na Heathrow - wetschnąłem głośno na co dziewczyna odwróciła się i spojrzała na mnie pytającym wzrokiem - nie chcę tam jechać.. - powiedziałem pół głosem ale Di ma doskonały słuch
- Dlaczego, młotku?! - usiadła obok mnie na łóżku i poklepała mnie po ramieniu
- Bo nie jedziesz z nami - zerknąłem na nią i pociągnąłem nosem - chciałbym żebyś z nami pojechała.
- Cholera jasna, Styles, przecież wiesz, że nie mogę - zasmuciła się
- Nic mnie to nie obchodzi.
- Ohohoho, od kiedy, kurva?! - warknęła na co ja rzuciłem się na nią i przycisnąłem jej ręce do łóżka - Kretynie złaź ze mną - wyrywała się ale nie dałem się jej. Po chwili targania się z nią spojrzałem jej w oczy moim 'hej, ja i ty seks'. Zdębiała a jej policzki się zaróżowiły. Złożyłem na jej czole buziaka i usiadłem szybko obok po czym zacząłem się śmiać w głos:
- Hahahahhaha, Di, łyknęłaś tą bajeczkę o tęsknocie? No nie wierzę! - rechotałem się w głos widząc jak Judith wściekła zaczyna mnie wyzywać od polokowanych kretynów:
- Jesteś okrutny, mała, angielska owco. Kiedyś się zemszczę i zgolę Cię na łyso, przysięgam! - uśmiechnęła się lekko, kiwając głową na boki. W końcu postanowiliśmy zejść na dół do reszty. Nasza przyjaźń tak wygląda, to normalne, że albo ona, albo ja nabijamy się z ckliwych historyjek. Musiałem coś zrobić by moja przyjaciółka uśmiechała się, a to był najodpowiedniejszy sposób.


Zeszliśmy na dół, śmiejąc się w głos. Zauważyłam Liama opartego o blat kuchenny więc natychmiast skierowałam swe kroki ku niemu. Nie zauważył mnie więc podeszłam do niego od tyłu i mocno wtuliłam się w jego plecy, lekko głaszcząc go po jego sześciopaku:
- Mmmmm, Niall, przestań.. - wyszeptał po czym zamurowało mnie - Hahahah, żartowałem Di, wiedziałem że to Ty!
- No czyś Ty oszalał? Jeszcze pomyślałabym, że jesteś biseksualny..
- Tylko Ty mnie tak kręcisz, Piękna.. - odpowiedział odwracając się w moją stronę. Zgarnął włosy z mojej twarzy i zajrzał mi w oczy - Zaczyna się robić późno, może.. pójdziemy już spać? - poruszył zabawnie brwiami na co przytaknęłam głową i złapałam go za rękę ciągnąc na górę. Weszliśmy razem do sypialni, całując się co chwila. Pchnęłam go na łóżku a sama wbiegłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Kiedy było już po wszystkim, stanęłam przed lustrem "Di, to ta chwila. Nie spierdol tego..". Wyszłam do pokoju w samej czarnej bieliźnie i powolnym krokiem podeszłam do łóżka na którym siedział półnagi Payne. Spojrzał się na mnie z wytrzeszczem i uśmiechając przyciągnął mnie do siebie. Wtulił się w moje piersi i półtonem zapytał:
- Na pewno tego chcesz? Nie chcę Cię do niczego zmuszać..
- Kocie, spełniasz me marzenia - lekko przejechałam po jego policzku opuszkami palców, które zostały obdarowywane pocałunkami Li. Położyliśmy się oboje na łóżku. Patrzyłam w jego brązowe tęczówki, które tego wieczora, jeszcze nigdy tak nie błyszczały. Poczułam jak jego dłonie głaszczą moją szyję, potem klatkę piersiową i w końcu moje piersi. Był bardzo delikatny. Przysunęłam się do niego i obróciłam na plecy. Uśmiechnęłam się zalotnie i nasze usta złączyły się w pełnym pożądania pocałunku. Zaczęłam rozpinać jego spodnie, guzik po guziku. Obserwował moje ruchy, nie przestając pieścić moich bliźniaków. Gdy już udało mi się go rozebrać, ten jednym ruchem nogi zrzucił z siebie spodnie i położył mnie na sobie. Zataczając kółeczka na mojej szyji, pieścił dłońmi moje plecy. Wplotłam swoje dłonie w jego zakręcone włosy i cichutko wzdychałam mu do ucha. Kiedy byliśmy już nadzy i TO miało się zacząć, wzdrygnęłam się:
- Ej Leeyum - przerwałam mu, dotykanie moich piersi i odsunęłam się nagle - masz zabezpieczenie?
- Niech to szlag.. Nie mam, ale będę ostrożny - nie dokończył zdania i wessał się w moje usta
- Prestań Payne, niczego nie zrobimy bez prezerwatywy.
- No ale..
- Żadne ale. - warknęłam krótko i uśmiechnęłam się, sięgając po bieliznę leżącą na ziemi - To nie było nam dzisiaj pisane - po chwili odparłam zapinając biustonosz. Spojrzałam się na jego smutną twarz, było mi tak strasznie szkoda tego szczeniaczka, ale nie chcę jeszcze mieć małych szczeniaczków z wydzieliny wokalisty 1D. Podziękuję narazie za to. Położyłam mu głowę na klatce piersiowej i palcem rysowałam szlaczki po brzuchu - nie martw się, będziemy jeszcze mieli okazję - westchnęłam cicho, dając mu buziaczka w jego sześciopak. Nie obejrzałam się a ten zasnął z uśmiechem na buzi. Przykryłam nas kołdrą i zamknęłam oczy by oddać się w objęcia morfeusza.


Wstałam wcześniej od Liama. Przeciągnęłam się leniwie i spojrzałam na jego pyszczek. Pogłaskałam go po policzku i po chwili zobaczyłam jak się uśmiecha przez sen. Napisałam mu kartkę: "Hej, wstałam wcześniej bo muszę skoczyć do redakcji. Mam pogadankę z szefem.. Nie martw się, wszystko jest ok. Do zobaczenia na lotnisku xxx". Wyszłam na korytarz z ręcznikiem i kosmetyczką, kierując się w stronę łazienki. Zapukałam lekko słysząc zaspany głos Harrego. Otworzyłam drzwi i bez skrupułów wpadłam do pomieszczenia widząc jak Loczek bierze prysznic:
- Styles, to ja! Nie martw się, nie będę patrzyła na twego, ogromnego penisa! - usłyszałam tylko jego dźwięczny śmiech a sama wzięłam się do ogarniania mej facjaty. Zrobiłam sobie kreski eyeliner'em, maznęłam tuszem rzęsy, nałożyłam na policzki swój ulubiony róż. Harry w dalszym ciągu nie wyłaził z pod prysznica. Wróciłam do pokoju by przebrać się w świeże i czyste ubrania. Wybrałam sobie outfit odpowiedni do wyjścia do redakcji (OUTFIT). Dałam buziaczka w czoło, memu 'chłopakowi' i zeszłam na dół. Kuchnia była pusta, na szczęście. Złapałam dzbanek kawy i przelałam go sobie do kieszonkowego termosu. Po chwili zauważyłam że telefon leżący na blacie, podejrzanie się świeci. Postanowiłam to sprawdzić. Wiem, że tak nie można, ale ciekawość była silniejsza ode mnie. Zobaczyłam otwartą stronę twitter'a jakiegoś Toma z zespołu 'The Wanted' a masę tweetów na mój temat. Przestraszyłam się, bo wczoraj wieczorem kiedy mi pokazywali to, nie uwierzyłam im. Rzuciłam telefon spowrotem na stół i złapałam za kubek kawy by jak najszybciej pozbyć się myśli dotyczących tej sprawy..


- Witam moją drogą Judith Rey - przywitał mnie mój szef podając mi rękę - sprawujesz się w tej swojej robocie, jak tam współpraca? Słyszałem, że Cię polubili - uśmiechnął się tajemniczo sięgając do szuflady.
- Tak, pracuje mi się z tymi chłopakami dobrze. Myślałam, że będzie gorzej, ale podoba mi się - uśmiechnęłam się sama do siebie przypominając Payne
- Te zdjęcia 'paparazzi', które zostały umieszczone w naszym magazynie są rewelacyjne! - przesunął w moją stronę nowy numer i wskazał na zdjęcia Liama i Danielle z nieudanej randki - jestem z Ciebie dumny, tu masz swoją zapłatę - podsunął mi kopertę w której był czek na 500 funtów. Spojrzałam się na niego otwartymi szeroko oczami i oddałam mu zawartość a wzięłam pustą kopertę.
- Ja nawet nie zrobiłam tych zdjęć, dałam tylko cynk ludziom, gdzie oni są. Nie chcę tych pieniędzy, zapłać ludziom, którym udało się ich uchwycić.
- Rey, to twoja zasługa bierz tą kasę i spadaj - zaśmiał się głośno i wcisnął mi czek. Zapakowałam go głęboko do torby i wstałam z krzesła by wyjść. Byłam na siebie wściekła. Ale tak.. to ja zjebałam mu tą randkę i to ja nasłałam paparazzich na niego. Kiedy już miałam wychodzić zatrzymał mnie jeszcze na chwilę:
- Kochana, dwie rzeczy. Pierwsza: masz przedłużony kontrakt na czas nieokreślony z One Direction. Druga: pytali się o Ciebie ostatnio chłopcy z TW i poprosili bym Ci to przekazał - podał mi bilet na koncert The Wanted w Londynie. Trzasnęłam drzwiami i jak burza przeleciałam przez korytarz. Byłam wściekła na siebie za to co zrobiłam. Ale to co kiedyś zaszło, było jeszcze przed tym, póki poczułam cokolwiek do Payne. To nie jest moja wina - powtarzałam sobie w głowie w pośpiechu szukając papierosa - Niech Cię szlag, Rey.. - westchnęłam głośno i zaciągnęłam się głęboko dymem.


- Wszyscy macie bilety?! - głos Paula wyciągnął mnie z transu. Siedziałem na walizkach i słuchałem muzyki, bujając się na boki i obserwując ludzi. Liam nerwowo rozglądał się po lotnisku, Harry z Niallem stali i uśmiechali się do fanek, Zayn rozmawiał przez telefon z mamą. Byłem tak strasznie podekscytowany wyjazdem. To nasza życiowa szansa. Fakt, że w Stanach wszystko już na nas czeka i wszystko jest przygotowane, porażał mnie. Przecież jestem zwykłym nastolatkiem z Doncaster, który jeszcze niedawno grał w piłkę nożną, na szkolnym boisku.. Westchnąłem i uśmiechnąłem się szeroko, dołączając do Liama, który szukał w tłumie Judith:
- Hej nie martw się, przyjdzie - klepnąłem przyjaciela w ramię w ten posłał mi sztuczny uśmiech. Po chwili stania w bezsensownym milczeniu, zobaczyłem ją w tłumie. Przedzierała się jak taran przez fanki, ludzi z walizkami, uderzyła paru celników z bara, nie zważając, że coś do niej krzyczą. Stanęła przed ochroniarzami krzycząc "Do cholery jasnej! Przepuścicie mnie czy nie?!" . Machnęliśmy bykom w czarnych ubraniach by dali jej do nas dotrzeć. Stanęła przed nami i spoglądała na każdego po kolei:
- To dla Was, na drogę. - wręczyła nam małe zawiniątka. Ostatnie, które dawała Liamowi było większe, no ale to oczywiste. Przytuliła każdego z nas i spowrotem znalazła się przy Daddy'm. Kiedy mijałem ich szepnąłem jej do ucha "Ludzie o Was nie wiedzą i o tym co do siebie czujecie".


- To tylko dwa tygodnie. Jesteś pewna, że chcesz teraz zostać sama?
- Nie martw się o mnie - próbowała go pogłaskać po policzku, jednakże cofnęła dłoń widząc tłumy ludzi - przyda mi się wolne od Was.
- Mogłabyś mi tego nie mówić - zrobił naburmuszoną minę jednak po chwili czule spoglądał w jej oczy - jesteś silna, poradzisz sobie, nie masz wyboru - oboje roześmiali się w głos. Ich głosy drżały, na skórze pojawił się dreszcz. Mieli tak przeogromną ochotę wpaść sobie w ramiona i odpłynąć w namiętnym pocałunku, który pozwoli im przetrwać rozłąkę. Nie mogli, to wszystko dla dobra zespołu. Tak to sobie tłumaczyli, jednak ich oczy mówiły co innego. Ich romantyczną chwilę przerwała mała dziewczynka, która do nich podbiegła:
- Proszę, proszę, Liaś.. - poczerwieniała na policzkach - zrobisz sobie ze mną zdjęcie? - stała wpatrzona jak w obraz
- No oczywiście, że zrobię! Wskakuj - Payne wziął ją na ręce i już ustawiał się z nią do fotografii, jednak dziewczynka szybko krzyknęła:
- Ej, czekaj! Z nią też chce! - wyciągnęła małą rączkę w stronę Rey, która była kompletnie ogłupiona - no chodź! - ponaglała Judith a kiedy ta stanęła obok nich, mała objęła jej szyję ramieniem i przyciągnęła do Liama. Zakochani spojrzeli sobie w oczy i z szerokimi uśmiechami zapozowali. To było ich pierwsze wspólne zdjęcie...


"Już odliczam godziny do twojego powrotu. Mam nadzieję, że to Ci pomoże ;) tęsknię i całuję. Di xx".Nałożyłem czarny zegarek na rękę, oglądając go w słonecznym świetle przebijającym się przez okno samolotowe. Gdyby tylko wiedziała, co czuję naprawdę...



"I wanna be with you

I wanna feel your love
I wanna lay beside you
I can not hide this even though I try..."



_________________________________________________________________
* trochę mi nie wyszło w tym rozdziale, to wszystko przez co teraz przechodzę. Nie martwcie się to nic strasznego, poprostu dorosłość w jaką wkroczyłam jest trochę.. ciężka?

* wplotłam wątek z TW, możecie mnie za to znielubić ale taką miałam zachciankę : )

*przepraszam, za wszelkie błędy ale najzwyczajniej w świecie ich nie sprawdzam, haha

* DZIĘKUJĘ ZA 5000 WYŚWIETLEŃ!!! JESTEŚCIE NAJLEPSI I TO WY DAJECIE MI SIŁĘ DO PISANIA :)))))))))))))))) 

 nowa, ważna sprawa: jeżeli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, to w komentarzu jaki piszecie zostawcie swojego twittera, numer gg bądź inne, za pomocą którego się z Wami skontaktuję

                               xoxo, Judith




czwartek, 6 grudnia 2012

10th, umierając młodo


Wszystko się układało. Chłopcy zdobywali fanów. Ja zdobywałam doświadczenie i propsy wśród elity. Byłam chwalona za zdjęcia, moją pasję. Znaleźli się też ludzie, którzy ewidentnie mi zazdrościli, ale miałam to w dupie, robiłam przecież to, co zawsze kochałam. Było okropne, sobotnie popołudnie. One Direction pojechało to telewizji na wywiad a ja zostałam w domu, rozkoszując się ciszą i wolnością. Siedziałam przed komputerem, pracując w photoshopie. Wokół mnie masa kabli o przenośnych dysków pełnych zdjęć chłopców. To była paskudna sobota. Padało i wiało, było strasznie zimno i wszystko przygnębiało. Cały Londyn spał wraz z pogodą, nie działo się kompletnie nic. Puściłam swojego ulubionego kompozytora Yann'a Tiersen'a i wsłuchując się w każdą nutę pięknego pianina, który pieścił me uszy niesamowitymi nutami, próbowałam się skupić na pracy. Siedziałam tak 3h z okularami na nosie aż w końcu postanowiłam wstać z miejsca i rozprostować kości. Zeszłam na dół do kuchni, w celu zrobienia sobie lekkiej przekąski. Usłyszałam dźwięk telefonu, wystraszyłam się. Wiadomość od Liama:
' Hej Di, skończyliśmy już wywiad ale ludzie chcą sobie z nami jeszcze porobić zdjęcia. Za jakieś 2 godziny powinniśmy być w domu. Jak tam u Ciebie? xx Li. '.
Uśmiechnęłam się do wyświetlacza i zaczęłam odpisywać mu na smsa, kiedy zadzwonił telefon. Ta sobota była najgorszą sobotą w moim życiu i nienawidzę soboty z całego mego, kurewskiego, zimnego serca...


- Boże, co tu się stało! - krzyknął Paul gasząc mikrofalówkę gaśnicą. Zayn z Niallem machali ścierkami by usunąć z domu czarny dym.
- Tylko Judith była w domu..
- To do cholery gdzie jest ta dziewczyna?! - ochroniarz był wyraźnie wkurwiony na całe to zamieszanie.
- Poszukamy jej na górze - przytaknęli głowami Larry i pobiegli na górę w poszukiwaniu dziewczyny. Zimny dreszcz przeleciał me ciało, Judith nigdy by nie zrobiła czegoś tak nierozsądnego. Zacząłem się o nią martwić, jej nie da wyprowadzić się w równowagi - powtarzałem sobie w myślach, patrząc na wkurzonego Paula.
- Coś musiało się stać.. - szepnąłem sam do siebie co usłyszał Paul
- To dzwoń do niej, zapytaj się gdzie jest, co się dzieje! Mogła Wam spalić dom!
- Jebać to, jest sto innych domów.. - usłyszałem cichy głos Niallera, który wspierał mnie psychicznie. Od razu widział, że coś jest nie tak. Czuliśmy to oboje.
- Nie ma jej nigdzie na górze. Są wszystkie jej rzeczy ale po niej ani śladu. - przybiegł zziajany Lou a za nim Loczek, któremu ciężko było złapać oddech.
- Dzwonisz? - warknął nasz ochroniarz
- Odrzuca nasze połączenia.. - stwierdził Zayn, chowając telefon do kieszeni. Wszyscy byliśmy w kropce, kompletnie nie wiedzieliśmy co mamy zrobić. Ta dziewczyna jest nieobliczalna, ale nie do tego stopnia..

"Potrącił go samochód ciężarowy jadący z dużą prędkością lecz niestety mamy brak jakichkolwiek dowodów oraz świadków. Stan pacjenta jest bardzo krytyczny. Jest w głębokiej śpiączce i ma niewielkie szanse z niej wyjść, odzyskując choćby minimum funkcji. Jedna szansa na dziesięć tysięcy"
Czułam jak grunt wali mi się pod nogami. Czułam jak tracę oddech. Osunęłam się o zimną ścianę, korytarzu szpitalnego i schowałam twarz w rękach. Lekarz nic nie powiedział, pogłaskał po ramieniu i zostawił mnie samą. Płakałam jak dziecko, zanosząc się od płaczu. Wycierałam nos rękawem nie mogąc powstrzymać się od szlochania. Mój cały świat się zawalił. Poczułam jak tracę mój największy skarb. Poczułam się tak tylko raz w życiu, kiedy straciłam swego ojca. Ledwo podniosłam się ze śliskiej posadzki. Stałam pod drzwiami 15 minut, póki odważyłam się wejść do sali. Bałam się, że gdy zobaczę jego twarz, moje serce pęknie na kawałki. Wzięłam paręnaście głębokich oddechów i pociągnęłam za klamkę. Przytworzyłam lekko drzwi, moje serduszko pękło na miliony malutkich kawałeczków..


Siedzieliśmy wszyscy na kanapie w salonie jak na szpilkach, próbując się skontaktować z Rey. Na próżno, jej telefon nie odpowiadał. Nie wiedzieliśmy co takiego mogło się stać, że ta dziewczyna nie odzywa się do nas. Patrzyliśmy na Liama, który był zdenerwowany. Tupał lekko stopą o drewniany parkiet. Zachowywał zimną krew. Żadne z nas nie odzywało się do nas do czasu, aż nie zadzwonił mój telefon:
- Harry.. Jestem w szpitalu św. Tomasza na Westminster Bridge.
Przekazałem informację chłopakom. Przestraszony Payne natychmiast wstał w miejsca i pobiegł w stronę drzwi a my za nim. Zatrzymaliśmy go by nie biegł. Wyrywał się jak oszalały. Udało nam się go uspokoić. Wsiedliśmy do vana i pojechaliśmy na miejsce, w którym była Judith.


Cierpiałam jak Jezus na drodze krzyżowej. Czułam jak ciernie wbijają się w moją skórę. Ciernie, których nie będę mogła wyjąć. Ciernie, które pozostaną na zawsze. Łzy skapywały na szpitalną pościel i jego pokaleczoną skórę. Głaskałam go po policzku, czując pod opuszkami palców bruzdy strupów i szwów. Nie mogłam patrzeć na jego nieskazitelną twarz, oszpeconą ranami. Usiadłam na krześle obok i złapałam jego bezwładną, zabandażowaną rękę, obsypując ją pocałunkami. Modliłam się do wszystkich świętych, by dali mi jakiekolwiek znaki z góry. Przyłożyłam swoją dłoń do jego serca. Biło. Zaczęłam płakać w głos:
- Błagam Cię, daj mi znak.. - szepnęłam i opadłam bezwładnie na łóżko, z jego zakrwawioną dłonią na mojej głowie.


- Chcemy zobaczyć wszystkie wykazy osób, które zostały tu przywiezione z wypadków w ciągu ostatnich trzech godzin - Paul
- Niestety nie możemy panu podawać takich informacji - stwierdziła wredna, stara pielęgniarka i spowrotem zamknęła okienko recepcji. Jednak Liamowi udało się szybko wrzucić jej banknot 20funtowy, który przyjęła. Pokazała kartkę z nazwiskami ponad 15 osób. Nerwowo zaczęliśmy przeglądać nazwiska. Na żadnym nie ma Rey:
- Tu jej nie ma - stwierdziłem zdenerwowany, jednak dalej szukaliśmy. Nagle Payne olśniło:
- Jak się nazywa jej przyjaciel?! ALEX!!!!!! - przeszukał natychmiastowo całą listę i znalazł jego imię - pokój 317 - krzyknął i pognał w głąb korytarza. Ja pobiegłem za nim. Paul zatrzymał pozostałą trójkę i dla dobra zespołu cofnęli się do vana.


- Pppię... - usłyszałam szept, który umierał w męczarniach. Otworzyłam oczy i ujrzałam Alexa. Pomału podniosłam jego rękę ze swojej głowy i przytrzymałam ją delikatnie, tak by go nic nie bolało.
- Ty żyjesz! - uśmiechnęłam się do niego przez łzy szczęścia
- Nic nie czuję, nie mogę ruszyć palcami.. - po jego policzkach spłynęły łzy, które wytarłam rękawem - tak bardzo się boję
- Zaraz zawołam lekarzy, poczekaj chwilę - już próbowałam wstać ale ten mnie zatrzymał błagalnym wzrokiem
- Boję się o Ciebie - z trudnością powiedział, próbując podnieść rękę, płacząc jak dziecko. Brałam głębokie oddechy, próbując się uspokoić. Nie mogłam patrzeć na jego zmasakrowaną twarz. Rosła we mnie agresja. Zabiję tego skurwiela, który mu to zrobił - przeszło mi przez myśl ale skupiłam się na moim aniele. - Moje serce długo nie pociągnie. Za chwilę mogę umrzeć.
 - Nie mów tak - błagałam go, całując w rękę
- Bądź grzeczna. Będę na Ciebie patrzył z dołu.
- Proszę przestań.
- Kocham Cię. Zawsze będziesz najważniejszą kobietą w moim życiu.
- Alex, nie rób mi tego - szlochałam leciutko głaszcząc go po policzku. Odwrócił głowę i pocałował mnie w dłoń. Jego ciało było nieruchome.
- Dbaj o siebie. Będę Cię obserwował.
- Skarb, błagam..
- Di, to już.. - wyszeptał niemalże i zamknął oczy na zawsze. Ryknęłam płaczem, klękając nad łóżkiem. Trzymałam jego martwą rękę w dłoniach, próbując go ocucić. Maszyny zaczęły piszczeć, na ekranach była prosta kreska. To koniec. Mój świat umarł wraz z nim. Poczułam dziwnie kłucie w sercu i zaczęło mi brakować powietrza. Zmarł. Straciłam go. Nie mam już nic. Umarłam wraz z nim.


Stanęliśmy z Liamem w drzwiach. On chciał wejść ale złapałem go za rękę. Stała przy łóżku, głaszcząc go po poharatanej buzi. Złożyła na jego czole pocałunek i uklęknęła przy łóżku, zaczynając się modlić. To był straszny widok. Wsłuchaliśmy się w jej słowa:
'Panie, dlaczego mi to robisz? Dlaczego pokazujesz mi na każdym kroku, jak nie zasługuję na to życie. Dlaczego odebrałeś mi go? On nie zasługiwał na tak tragiczną śmierć. To ja na nią zasługuję - wzięła głęboki oddech i kontynuowała na głos - Nigdy nie modliłam się do Ciebie, nie chodziłam do kościoła, ale czuję, że mnie słyszysz i wysłuchasz mnie do końca. Przywróć mi go, błagam. Zabierz mnie z tego świata. Robię Ci tylko niepotrzebne problemy na świecie. To przeze mnie jest ten chaos - zaczęła cichutko łkać, przytulając jego rękę - Zostałam sama. Nie mam nikogo. Boże, dlaczego.. Nie chcę tak żyć, oddaj mi go.. zwróć mi go.. obudź go.. - jęknęła i raptownie odwróciła się patrząc na nas. Spojrzałem na jej zapuchnięte oczy i bladą twarz. Kątem oka, mignąłem na Liama, który ocierał łzy. Nie mógł znieść widoku jej płaczącej. Próbowała się do nas uśmiechnąć. Nie wyszło jej to. Na jej twarzy było wypisane 'uratuj mnie'.


Poczułam mocny ucisk i jego wodę kolońską. Zanurzył twarz w moją szyję a ja klęczałam nieruchomo. Nie ruszył mnie jego zapach czy dotyk. Patrzyłam się ślepo w przestrzeń. Po paru chwilach spojrzałam się w jego smutne oczy. Moje ciało straciło wszelkie emocje. Próbowałam wstać z ziemi, podniósł mnie. Usiadłam na krześle nie odzywając się. Spojrzałam do tyłu, gdzie stał Harry. Był wystraszony i widać było, na jego twarz wypisane współczucie. Na chuj mi twoje współczucie? Schowałam twarz w ręce i zaczęłam mówić:
- Dziękuję za pomoc ale to koniec. Nic tu nie poradzicie więc wracajcie do domu - Liam już chciał się odezwać ale uciszyłam go gestem i kontynuowałam - Chciałabym spędzić trochę czasu sama, mam nadzieję, że to zrozumiecie.
- Wyjeżdżamy za 3 dni do USA, nagrywać teledysk. - odparł Liam. Wytarłam ukradkiem łzę:
- To pojedziecie sami. Nie mogę z Wami jechać. Nie chcę.. Zadzwonię dzisiaj do Simona i wszystko mu wytłumaczę. Poradzicie sobie. - wstałam z miejsca i ostatni raz pożegnałam się z Alexem, całując go w jego martwe usta. Przykryłam go pościelą i chciałam już wyjść. Chłopcy wyszli na korytarz, ja wyszłam za nimi. Poinformowali lekarza o śmierci Alexa i czekali na mnie. Nie odzywałam się ani słowem, pragnąć czuć się bezpieczna w ramionach Payne'a, ale wiedziałam doskonale, że to nie jest w stanie zapewnić mi psychicznej równowagi. Zjechaliśmy do podziemia, gdzie czekał na nas van:
- Liam, mógłbyś na słówko? - poprosiłam go a ten w sekundzie odwrócił się i był przy mnie
- Tak, słucham? - spojrzał się opiekuńczym wzrokiem głaszcząc mnie po ramionach.
- Pilnuj ich tam w Stanach, wiesz jacy potrafią być niegrzeczni - próbowałam się uśmiechnąć, na próżno.
- Di, chodź tu - przytulił mnie mocno, szepcząc mi do ucha - mogę zostać, Kochanie. Pieprzyć teledysk, ty jesteś dla mnie ważniejsza.
- Nie, jedź, to wasz czas. Poradzę sobie - kłamałam, mocno się go trzymając - Zamów mi taksówkę, muszę jechać do domu. - pocałowałam go w policzek i pomachałam chłopakom idąc na postój. Odwróciłam się jeszcze na chwilę, pokazując Liamowi moje serce. Uśmiechnął się lekko i posmutniał, zasuwając drzwi samochodu, którym odjechali.


Siedziałam w swoim mieszkaniu, patrząc się ślepo w plazmę wiszącą na ścianie. Zostałam sama - ta myśl towarzyszyła mi i towarzyszyć będzie. Powtarzałam sobie to w głowie, zaciskając pięści. Nie miałam siły płakać, wykończyłam już odpowiednią ilość litrów łez na dziś. Sięgnęłam po papierosa i podpaliłam go sobie,
opierając się ciężko o kanapę. W mojej głowie była pustka, prócz samotności, która przytłaczała mnie tak cholernie mocno. Wyglądałam jak śmierć, która zabrała mi mego ukochanego Alexa.. Spojrzałam w stronę okna i zobaczyłam wschód słońca, który przestał mnie zachwycać. Czułam promienie słońca nieśmiało muskające ściany mego mieszkania. Zgasiłam papierosa i ułożyłam się w kłębek. Zasnęłam. O dziwo.


- Przytul mnie.. - po sekundzie poczułem mocny ucisk w pasie i lekkiego buziaka w ucho. Uśmiechnąłem się pod nosem i pogłaskałem rękę.
- Śpij, jeszcze jest za wcześnie na wstawanie.
- Muszę wstać, wiesz, że nie lubię długo wylegiwać się w łóżku w przeciwieństwie do Ciebie - zaśmiałem się cicho i usłyszałem wibracje mego BlackBerry na stoliku. Odebrałem telefon. 'okej, możemy się spotkać' Zakończyłem czerwoną słuchawką i zacząłem wygrzebywać się w łóżka. Niechętnie wygramoliłem się z uścisku i ze smutnym wyrazem twarzy wyszedłem z pokoju by móc się przygotować na popołudniowe spotkanie.


Stanęłam przed lustrem. Widząc swoją twarz prychnęłam głośno i ochlapując się wodą, próbowałam się rozbudzić. Zasłoniłam roletę w łazience i zdjęłam śmierdzące petami ubrania. Wzięłam szybki prysznic, pomalowałam oczy i nałożyłam świeże ubrania OUTFIT. Było mi wszystko jedno co się dzisiaj stanie. Nie mogłam wysiedzieć w domu, w którym wszystko mi przypomina Alexa. Zatrzasnęłam drzwi i z jointem w ustach kroczyłam w stronę znanego mi już klubu striptizowego. Szybko znalazłam się na miejscu, lekko zreklasowana po marihuanie. Pociągnęłam za drzwi, które otworzył mi wysoki kafar bez karku. Spojrzał się na moje zjarane oczy i zaśmiał głośno:
- Matko dziewczyno, czy ja cię kiedykolwiek widziałem trzeźwą umysłem?
- Wal się.. - powiedziałam cicho na co ten jeszcze głośniej się zaśmiał gestem ręki zapraszając mnie do środka. Była godzina 14, w klubie było spokojnie. Dziewczyny siedziały przy barze, zbierając siły na wieczór. Przywitały mnie serdecznie zapraszając do siebie. Usiadłam między dwoma blondynkami, witając się z nimi na buziaka w policzek. Jedna z nich, w seksownym fioletowym stroju zaczęła ze mną rozmawiać:
- Boże, Judith, co się stało? - usłyszałam troskę w głosie i olałam jej pytanie. Patrzyły na mnie z zaciekawieniem bo wiedziały doskonale, że coś jest na rzeczy. Po wypiciu postawionej przez barmana piećdziesiątki odpowiedziałam:
- Mój przyjaciel zginął w wypadku. Potrącił go tir. - w zamian za to usłyszałam ciszę. Żadna z nich nie powiedziała ani słowa. Siedziały w szoku a ja patrzyłam się na nie z uśmiechem psychopatki - jak widzicie czuję się zajebiście. Bruno jest u siebie? Potrzebuję fety.
- Tak, siedzi w biurze. Ma spotkanie z jakimś niemieckiem fagasem - odpowiedziała jedna z blondynek. Poszłam więc do mojego wujka, który nie dość, że miał najlepszy klub ze striptizem w Londynie, był także najlepszym posiadaczem najczystszej amfetaminy w całym londyńskim okręgu. Widząc mnie w takim stanie przeraził się i natychmiast wyprosił mężczyznę w garniturze od Gucciego. Ten wkurwiony pieprzył coś po niemiecku pod nosem, ale Bruna to nie obchodziło. Teraz liczyłam się tylko ja. Usiadłam wygodnie w fotelu a ten wypytał się mnie co się stało. Opowiedziałam mu całą historię w między czasie wyrównując sobie kreskę białego cudeńka, które po chwili wylądowało w moim organiźmie. Po moich policzkach poleciały łzy, w momencie gdy ten, przytulił mnie mocno. Coś mówił, ale nie mogłam tego ogarnąć. Byłam zbyt naćpana by usłyszeć to co do mnie mówił. Kiwałam tylko głową, wycierając oczy:
- Bruno, muszę już iść. Zadzwonię. - uśmiechnęłam się i prawie wybiegłam z budynku. Stojąc przed drewnianą bramą klubu, poczułam, że jest we mnie zbyt dużo emocji. Zaczęłam się trząść i nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Te przeżycia za bardzo mną zawładnęły. Zwymiotowałam na środek chodnika po czym chwiejnym krokiem poszłam przed siebie.


- Jaką chcesz kawę? - usłyszałam jego ciepły głos
- Tą co ostatnio - odparłam zadziornie uśmiechając się do chłopaka.
- Poprosimy jedne cappucino i jedną latte.
- Na jakie nazwiska? - spytała się sprzedawczyni
- Peazer i Payne - odparł Liam i wraz z Danielle kroczyli w stronę stolika, który stał w rogu Starbucks'a. Tak, by jak najmniej ludzi ich zobaczyło.
- Więc czemu chciałaś się spotkać? - zapytał się mnie, ściskając serwetkę i patrząc mi się uważnie w oczy.
- Chciałam się spotkać ponieważ uważam, że moglibyśmy się częściej spotykać.
- Nasza pierwsza randka Ci się nie spodobała, więc dlaczego mielibyśmy próbować? - jego głos był coraz zimniejszy. Z tym chłopakiem coś jest nie tak.
- Podobasz mi się i czuję, że bylibyśmy dobrą partią dla siebie - odparłam łapiąc go za rękę. Ten wzdrygnął się ale nie puścił mnie. Widać było w jego oczach, że jest coś, co go od środka zjada i czekam na moment aż mi powie, co się stało. W tym samym momencie usłyszeliśmy swe nazwiska po czym oboje wstaliśmy od stolika, kierując się w stronę kasy.


Nie wiedziałam jakim sposobem znalazłam się pod Starbucks'em. Spojrzałam do góry na szyld i zaśmiałam się w głos. Wyrzuciłam papierosa i pociągnęłam za drzwi wchodząc do knajpy. W pomieszczeniu roiło się od szczęśliwych nastolatek, które w chwili obecnej miałam ochotę zastrzelić. Tak strasznie mi gówniary działały na nerwy. Ah no tak, zapomniałabym, takich samych gówniarzy mam na wychowaniu i nazywają się One Direction. Przekręciłam swojego fullcup'a daszkiem do tyłu i z gracją kroczyłam w stronę kasy. W pewnym momencie, mało nie upadłam słysząc dwa nazwiska: Peazer i Payne. Stanęłam jak wryta rozglądając się po całej sali. Poczułam jak nogi pode mną się uginają i poczułam się tak jakby ktoś uderzył mnie mocno w twarz. Memu wzrokowi ukazała się wyżej wymieniona para. Miałam ochotę wytargać tą kurwę za włosy i wrzucić jej głowę do ekspresu do kawy. Poczułam jak wściekłość ogarnia całą moją osobę. Mój niby chłopak, ze swoją niedoszłą partnerką. Jak kurwa uroczo. Tego mi było trzeba, definitywnie. Podbiegłam szybko do kasy:
- To ja jestem Peazer - odparłam uśmiechając się szeroko. Kasjerka uwierzyła w moje kłamstwo. Nie rozumiem dlaczego bo było wyraźnie widać, że jestem ostro naćpana. Chwyciłam kawę i kierowałam się w stronę wyjścia, czując na plecach wzrok Liama i tej kręconej kurwy. Po drodze do drzwi, zauważyłam chłopaka w jasnych spodniach i jeansowej koszuli zapiętej po szyję. Śmiał się z całej sytuacji na co odpowiedziałam mu zalotnym uśmiechem i zamknęłam za sobą drzwi.


-Tamta dziewczyna w czapce wzięła pańską kawę - dziewczyna przy kasie z przerażeniem w oczach tłumaczyła mi się. Uśmiechnąłem się do niej by się nie martwiła tym błędem i pognałem za dziewczyną z kubkiem Danielle w ręku. Krzyczałem do niej ale nie reagowała. Postanowiłem ją złapać:
- Hej Ty! - wrzasnąłem łapiąc ją w końcu za rękaw. Odwróciła się. Moim oczom pokazała się Di. Poczułem się jak skończony idiota. Widziała nas, kurva.. Jaki ze mnie kretyn. Ja pierdolę.. - te myśli przewijały mi się przez czaszkę jeszcze parę razy aż zwróciłem uwagę na to jak wygląda. Miała podkrążone oczy i błędny wzrok. Wyglądała jak siedem nieszczęść.
- Cześć. - powiedziała ozięble próbując przełknąć kawę
- Di.. Ty jestem kompletnie zbombiona. Dlaczego to robisz? - prawie krzyknąłem ale po chwili zorientowałem się, że na ulicy są też inni ludzie.
- Dlaczego ty TO robisz? - zapytała się wskazując palcem na Danielle, stojącą przed starbucks'em - ah no tak, odpowiem za Ciebie: "Liam, pomyślałam, że moglibyśmy spróbować. BLE BLE BLE. Liam, jesteśmy dla siebie stworzeni. BLE BLE BLE. Liam, wyruchaj mnie w dupę. BLE BLE BLE" Przedrzeźniała mnie a ja próbowałem nie parsknąć śmiechem na to ostatnie, lecz po chwili spoważniałem i kiedy chciałem mówić, ona dalej kontynuowała - Wiesz co, te swoje tłumaczenia możesz wsadzić w te jej piękne kręcone włosy. Nie obchodzi mnie nic, co mi teraz powiesz. Nie chcę niczego słyszeć - dyszała coraz głośniej, mówiąc na bezdechu - Straciłam wszystko. Alexa.. Teraz Ciebie. Co jeszcze chcesz mi zabrać? Moją godność? Szacunek? Proszę bardzo, zabieraj kurva czego tylko zapragniesz. Zostaw mnie tak samą z tym całym kurewskim syfem. Zawsze radziłam sobie sama, to teraz sobie też poradzę. - skończyła zaciskając pięści i nakładając czapkę spowrotem daszkiem do przodu. Patrzyłem się na nią smutnymi oczami, widziałem, że ciężko jej przyjąć do wiadomości widok mnie z inną kobietą, ale ona była twarda. Dyszała jak lokomotywa. Podszedłem do niej bliżej by móc jej wyjaśnić po co spotkałem się z Danielle:
- Możesz mnie posłuchać przez chwilę?! - złapałem ją za nadgarstek i mocniej ścisnąłem - Widzisz, boli cię, prawda? Tak samo boli mnie serce, gdy Ciebie nie ma przy mnie. Tamtej miałem dzisiaj powiedzieć, że nic z tego nie będzie. Że nie ma szans, na jakiekolwiek relacje ze mną. A wiesz dlaczego? - zrobiłem pauzę patrząc w jej malutkie źrenice - Bo ty siedzisz w mojej głowie i nie masz zamiaru z niej wychodzić. A wiesz co mnie boli najbardziej? Że w sercu mam tak dużo miejsca, a ty nie chcesz tam się przenieść. - odetchnąłem z ulgą, patrząc w ziemię. Ona podniosła mój podbródek i spojrzała mi prosto w moją duszę:
- Jesteś idealny, a ideały nie istnieją, więc ty też nie istniejesz. Boję się, że kiedy zamknę oczy stracę Cię z pola widzenia i znikniesz. Boję się, że jesteś tylko moją chorą imaginacją... - westchnęła puszczając moją twarz i odwróciła idąc w przeciwną stronę.

Dlaczego wszystko co jest oczywiste, jest tak trudne do zrozumienia ? 
Pragnę tego najbardziej w świecie, ale czy pragnę diametralnego obrotu o 180 stopni ?

Zapukałam lekko do drzwi, mając nadzieję, że za nimi stanie Hazza. Na próżno. Pukałam, pukałam, do tego stopnia, że mogłabym zostać przez drzwi zgwałcona. Pociągnęłam za klamkę - otwarte. Otworzyłam szerzej oczy, by przyjrzeć się czemuś, co mogłoby mi dać wskazówkę, że ktoś jest w domu. No tak, telewizor jest włączony.. ale co z resztą? - stanęłam na środku przedpokoju zrzucając z nóg adidasy i śmiejąc się sama do siebie:
- Tu dzieje się coś ciekawego... - podrapałam się po głowie i automatycznie ruszyłam w stronę schodów. Im wyżej wchodziłam o stopień, tym głośniej słyszałam Chris Harris - Sweet nothing. Dziwne, takiej muzyki zdolny jest słuchać tylko Louis czy Harry. Stąpałam leciutko po podłodze, by móc przysłuchać się temu co działo się w jednym pokoju. Prawie nie zlałam się ze śmiechu słysząc ciężkie wzdychania dziewczyny, trzaskanie łóżka o ścianę i pojękiwania faceta. Potknęłam się i runęłam jak długa na ziemię, gdy para przez drzwi szczytowała zagłuszając muzykę. Nie wiedziałam co mam robić, więc na czworakach uciekłam do łazienki zostawiając przymknięte drzwi. Po chwili z pokoju wyszła wysoka, cycata blondynka a za nią...



________________________________________________________
* uhuhuhhuu, sorry za przerwę ale miałam problemy.. mianowicie, zaczynam mieć wątpliwości co do opowiadania i zastanawiałam się długo nad wstawieniem rozdziału. 
* Chciałabym podziękować za ponad 3000 wyświetleń. Nigdy nie spodziewałam się, że do tylu mi dojdzie. Jesteście bardzo dobrzy dla mnie, jazu, dzięks mordeczki :*
* Komentujcie, komentujcie, moim małym marzeniem byłoby osiągnięcie tylko 15 komentarzy, HE HE, nie proszę o wiele, so enjoy :)))))))))))
                                                                                                    xoxo, Judith






wtorek, 20 listopada 2012

9th, o tym jak jak wesoło mamy w domu

Chciałbym dzisiejszy rozdział poświęcić opisaniu typowych zachowań chłopaków i Judith w domu, w którym mieszkamy. Nasze zwyczaje, przyzwyczajenia, dialogi w ostatnich mijających dniach.. bo jak wiadomo, pozmieniało się z powodu odkrycia uczucia jakim darzą się Liam i Di. Soooo, enjoy.
                                                                                                           Zayn Malik

Liam:
Pobudka w naszym domu, zależy od stopnia jak zmęczeni jesteśmy. Zayn i Louis są najbardziej leniwi, więc zwlec ich z łóżka to trudna sprawa. Ich rekordy są nie do pobicia. 13-14 godzina, kiedy Niall już chodzi i jęczy 'kiedy będzie obiad'. Co robimy rano? Hmm, zależy od dnia. Największym porannym borutnikiem jest Judith. Wstając rano odpala wieżę dosyć głośno, więc idąc korytarzem bez problemu usłyszysz skąd płynie muzyka. Ah, ma też tendencje do budzenia nas rano. To coś na zasadzie 'wesołego wkurwienia'. Wpada do pokoju i skacze po łóżku. np. Harremu otwiera balkon i wpuszcza zimne powietrze, odkrywa jego kołdrę (chłopak śpi nago) i wychodzi zostawiając drzwi otwarte. Mnie nie robi takich rzeczy. Przychodzi do mnie, daje mi soczystego, świeżego, miętowego buziaka. Najlepsza pobudka ever.


- Gdzie jest mleko Liam? - słyszę codziennie to samo pytanie
- Stoi na 4 półce w drzwiach - odpowiadam podchodząc do lodówki, bo moja ukochana ma tendencje zaćmienia mózgu rano
- Nie stoi - i tu możemy zaobserwować dziwnie przyjmowanie pozycji przy lodówce typu 'wyginanie się, schylanie, zaglądanie i inne 'anie''. Czasami wydaje mi się, że jestem w tym domu ojcem, ale tylko czasami, bo Rey mnie tego oducza. Chłopacy potrafią dbać sami o siebie. Aha, wracając do mleka. Oboje lubimy mleko, więc poranna kłótnia jest nieunikniona:
- Chlejesz te mleko jak bezdomny alkoholik denaturat. Człowieku, niedługo zbledniejesz i staniesz się biały!
- Czego ty dziewczyno chcesz ode mnie, odżywiam się w miarę zdrowo. Powinnaś mnie doceniać bardziej
- Nie doceniam, bo nie będę miała mleka. Jaki z Ciebie samolub - i tu dostaję zazwyczaj ścierką w twarz, ramię bądź brzuch
- Idź do sklepu i sobie kup, co to za problem, Skarbie.
- I sobie pójdę kurva i mnie nie zobaczysz mnie już. I będziesz później płakał jak dziecko. ZOBACZYSZ!
(całej sytuacji przygląda się Harry i Niall)
- No to idź, śmiało! - kiedy widzę iż ta z fochem chce wyjść z kuchni czekam chwilę, nie pokażę jej, że wygrała tą sprzeczkę. Na szczęście, w wejściu stoją chłopcy więc blokują jej wyjście. Di ma w zwyczaju lekką wymianę zdań z Harrym rano, bo Styles zawsze ją opieprza za jego pobudkę (ten chłopak to lubi, ale opieprzają się dla żartu). Wtedy ja wkracam do akcji. Kiedy ta sobie żartuje z nimi, podbiegam do niej, zabieram ją od nich i mocno całuję w usta by wyssać jej całą pozytywną agresję. Po czym zostawiam ją a ona zazwyczaj nie pamięta co było wcześniej. Taaaaa, LIKE A BOSS.


'Nie jestem z Liamem w związku. bynajmniej nie poza domem. Chłopcy w domu doskonale wiedzą co nas łączy, my też jesteśmy świadomi tego uczucia, ale podchodzimy do całej sprawy z dystansem. Lubimy się pocałować, podroczyć ale i pokłócić jak na samym początku. Leeyum jest świadomy tego, że reszta bojów zawiesza na mnie często oko, ale ufa mi. I prawidłowo! Bo jeżeli jest ktoś na kim mi zależy, to nie musi się martwić o to, że zrobię go w chuja.'


Który z pokoi jest najbrudniejszy? Louisa! Zdecydowanie i potwierdzi to każdy z zamieszkałych. Lou ma największą garderobę. Kiedy siedzę z nim w pokoju, czasami mam ochotę posprzątać mu w szafach ale zazwyczaj ta ochota mi przechodzi. Z Tomlinsonem mam najlepszy kontakt, uwielbiamy się wygłupiać na twitcam'ach ale i milczeć w swojej obecności. To moja druga, męska połówka. Judith zawsze śmieje się z tego określenia ale i ona lubi siedzieć z nami w pokoju i oglądać filmy, czy nabijać się ze wszystkimi. Kiedy słyszę głośne 'HARRRRRRREEEEEEEEEEEEEEEH' roznoszące się po całym domu już wiem, że pierwszym pomieszczeniem do jakiego wejdzie będzie jego pokój. Raz, leżeliśmy sobie we dwójkę na jego łóżku, kiedy Lou poszedł pod prysznic. Judith włączyła muzykę i zaczęła tańczyć w rytm 'Rihanna - Sell me candy'. Nie chciało mi się wstawać, ale tej dziewczynie nie da się odmówić. Zachęciła mnie swoimi ruchami nachylając się nade mną i wyciągając mnie z łóżka za rękę. Zaczęliśmy się bujać i skakać w rytm melodii. Udawała wokalistkę ruszając ustami do mnie, a ja śmiałem się jak wariat. W pewnym momencie, jednak doszedłem do wniosku, że patrzę na nią pod innym kątem. Pod kątem seksualnym, znowu. Mimo naszej przyjaźni ciągle mam ochotę mieć ją dla siebie. Zaczęliśmy się zbliżać do siebie w dalszym ciągu tańcząc. Muzyka nas pochłonęła. Przyciągnąłem ją do siebie mocno, a ta śmiejąc się wplotła dłonie w moje loki lekko mnie ciągając. (nie powinna tego robić bo to mój fetysz). Miałem ochotę pchnąć ją na łóżko i zrobić z nią co mi się żywnie podoba. Jej ciało się wiło, a ja byłem coraz bardziej podniecony. Nie zauważyliśmy, że w drzwiach stoi trójka pozostałych chłopaków przyglądających nam się i nabijających z naszych wygibasów. Judith zobaczyła ich i momentalnie do nich podbiegła zaciągając na 'parkiet'. W tym momencie tańczyliśmy już wszyscy. Ta dziewczyna, dawała nam pozytywną energię. Z łazienki wybiegł Lou w samych bokserkach i razem z nami gibał się jak murzyni z przedmieść. Śpiewaliśmy do siebie i darliśmy się w niebogłosy. Był też oczywiście 'inbeetwen dance'. Li odpłynął w ramionach Di. Podniósł ją do góry a ta bez skrupółów wpiła się w jego usta cały czas wijąc się na nim. Nie poznaliśmy go od takiej seksownej strony. Wiedzieliśmy dokładnie, że jest chłopakiem i ma takie same potrzeby jak my i ona działała na niego właśnie w ten sposób. Ona śpiewała mu do ucha, on uśmiechał się przymykając oczy i napawając się jej szeptem. Byliśmy szczęśliwi z ich powodu, więc postanowiliśmy zostawić samych na środku pokoju. Nie zauważyli tego, dalej kręcili się rytm muzyki a my zostawiliśmy ich samych dla siebie..


'Są w naszym domu dni, kiedy każde z nas, chce mieć czas tylko dla siebie. Siedzimy wtedy w pokojach. Dzwonimy do rodziny i znajomych. Rozmawiamy z nimi przez kamerki. Sprawdzamy twittera. Odpowiadamy na pytania fanów. Robimy coś dla siebie. Odpoczywamy chwilę. Taki mały relaksik.' Nialler


Mieszkanie z chłopakami, nie jest trudne. To kwestia przyzwyczajenia. Po 3 miesiącach mieszkania z nimi, dla mnie? To pikuś. Nie lubię wracać do swego pustego mieszkania. Czułabym się wtedy samotna i opuszczona, jak kiedyś. Uwielbiam swój pokój. Uwielbiam swoje wielkie łoże, zapach kadzideł i deszcz lejący się na szyby okien. Ale przychodzą dni, kiedy czuję się.. bezsilna. Wobec tego co zrobiłam, robię i co zrobię w przyszłości. Nazywam to 'lazy days'. Chodzę wtedy cały dzień w piżamie, oddaję się mej pracy siedząc przed laptopem, zmieniam tylko kubki z kawą. Najlepiej gdy jest pochmurnie i lekko ciemnawo. Przeglądam stare foldery ze zdjęciami. Można by rzec, że dołuję się. Każdy człowiek potrzebuje takich dni. Moje życie nie było kolorowe i teraz też nie jest. Dopiero nabiera barw. Leżę w łóżku, oglądając 'The Notebook' i płaczę. Jem lody przygotowane przez Harrego. Piszę smsy z Alexem. Marnuję się. To zabawne określenie na moje lenistwo. Ale tak już jest i nie zmienisz tego. Kiedy czuję, że moje 'dołowanie się' może dojść do czegoś gorszego, doskonale wiem gdzie mam iść. Idę wtedy do pokoju Payne. Nawet jeśli go nie ma w środku, doskonale wiem, że zaraz do mnie przyjdzie. Spojrzy się na mnie opiekuńczym wzrokiem i położy się koło mnie, mocno mnie przytulając do siebie. Uwielbiam się wsłuchiwać w bicie jego serca, czując jego wodę kolońską. Robimy tak często. Ja leżę przy nim, czując się bezpieczna. On zajmuje się swoimi sprawami, serfując po necie itp. Nie przeszkadza mi to. Nie muszę wiedzieć co pisze, z kim i po co. Chcę tylko czuć się kochaną.


'Życie z kobietą w domu ma swoje plusy i minusy. Oczywiście, ciężko nam było przyzwyczaić się do jej obecności i jeszcze czasami nam dziwnie, ale polubiliśmy to. Bywają dni, że mamy swoje humory a wtedy nasz dom bucha negatywną energią. Każde z nas, uważa na to by nie powiedzieć gorszego słowa bo wtedy kłótnia murowana. Jesteśmy kochającymi się przyjaciółmi, zawsze możemy na siebie liczyć, traktujemy siebie jak rodzinę, ale w takiej paczce trafiają się 'złe dni'' Louis



- Hej, możemy pogadać? - nieśmiało zapukałem w futrynę pokoju Li i wszedłem pewnie do pomieszczenia
- No jasne bracie, siadaj! - zaprosił mnie gestem ręki i podszedł do biurka po szklankę wody - chcesz?
- Nie dzięki - przełknąłem głośno ślinę co udało się usłyszeć. Usiadł koło mnie na łóżku, ze skrzyżowanymi rękami i czekał na moją sprawę - jak Wam się układa? - spytałem z troską w głosie, bawiąc się sznurkiem od dresów
- Dobrze się układa, pomalutku i do przodu - uśmiechnął się na samą myśl o niej. Musiałem kontynuować swój wywód:
- Kłócicie się, prawda? Te wasze krzyki słychać w całym domu.
- To normalne w związkach, nie wszystkie dni są kolorowe i pełne jednorożców. Do czego dążysz Zayn? - złapał mnie za rękę i spojrzał mi prosto w oczy
- Mnie i Niallerowi nie podoba się jej zachowanie. Ta dziewczyna ściągnie nas na złą drogę. Coś jest z nią nie tak. Liam, tracimy Ciebie - wypaliłem na jednym tchu po czym spojrzałem na jego wystraszone oczy - Nie chcę by tak było. Zmieniasz się nie do poznania. Zdarza Ci się przeklinać, nie mówię już o wzroku jakim na nią patrzysz. To nie ty, Bracie, to nie ty. Nie chcę Cię stracić, nie chcę.. - powtarzałem i wstałem z łóżka. On milczał, spojrzał na kołdrę, dłonią ją prostując. - Ejj..
- Jestem dokładnie tym samym Liamem, w nikogo się nie zmieniam, nie transformuję, nie przechodzę reinkarnacji. Skąd w ogóle takie wnioski? - prawie krzyknął, wpatrując się we mnie zdenerwowanymi oczami - Co wy sobie ubzduraliście i jeszcze wciągasz w to Niallera, nie no, dzięki wielkie. - chodził widocznie wkurwiony po pokoju w tą i spowrotem. Dawno go nie widziałem, tak wyprowadzonego z równowagi. Dotychczas było tak, że jeśli się uderzył w cokolwiek to było coś na zasadzie powarczenia na przedmiot i koniec. Potulny jak baranek. Teraz? Wystraszyłem się go trochę.
- Nikogo nie wciągam w nic, sam to zauważył! Typie, ogarnij się. Ta dziewczyna nas ściągnie na dno - krzyknąłem a ten podbiegł do mnie i złapał mnie za moją bluzę przyciągając mocno do siebie. Rozdrażniłem byka. Nigdy nie widziałem go tak wściekłego. Znaczy, widziałem. Payne tak reagował na to, gdy jakieś portale plotkarskie, czy głupie gazety wymyślały na nasz temat plotki i byliśmy zdecydowanie ranieni w artykułach. Teraz reaguje tak, broniąc Judith. Patrzeliśmy tak w sobie oczy, w których pełno było emocji i uczuć. W pewnym momencie usłyszeliśmy cichutkie chlipanie. Ona stała w drzwiach. Cała zapłakana. Wtedy, pierwszy raz przy nas płakała. Zaciskała pięści robiąc się cała czerwona na twarzy. Zacząłem się bać o swoją buzię. Spojrzała na mnie, tymi swoimi smutnymi oczami. Ja popatrzyłem na Liama, któremu prawie złamałem serce. Zrobiło mi się strasznie, z tego powodu, że chciałem ingerować w jego życie. Powinienem go wspierać.. Podbiegłem do niej natychmiast i objąłem najmocniej jak potrafię. Okładała mnie pięściami w nerwach krzycząc na mnie. Nie obchodziło mnie to, choć bolało cholernie i na następny dzień miałem siniaki na rękach. W końcu odpadła, wtuliła swoją spuchniętą twarz od płaczu, w mą bluzę. Głaskałem ją po głowie, co chwilę szepcząc 'przepraszam' na zmianę 'nie powinienem' i 'wybacz mi'. Poczuliśmy mocny ucisk. Liam przytulił nas oboje i powiedział słowa, których nie zapomnę:
'Jesteście wszyscy dla mnie tak samo ważni. Myślę, że i w twoim ciepłym serduszku znajdzie się pokój dla tej wariatki - zaśmiał się cicho, dając jej buziaka w czoło - Udajmy, że to się nigdy nie stało.' i tak też pozostało. To była, jedna jedyna kłótnia w której mogłoby dojść do bardzo smutnych rzeczy.


'Wszyscy mamy nierówno pod sufitem, także dni w których popcorn wala się po kuchni, czy bielizna któregoś z nas na piętrze jest porozrzucana, to norma. Jesteśmy pierdolnięci, gdy trafisz na nasz dobry humor, to lepiej uciekaj jak najdalej bo jesteśmy nieprzewidywalni.. i Judith wie o tym doskonale' Harry


- Kto chce lody? - krzyknęłam na cały regulator jak tylko można było, po chwili Liam z Niallem znaleźli się w kuchni, zaraz po nich wpadli pozostali - To sobie nałóżcie - zarechotałam jak głupia ale wiedziałam, że to błąd bo z nimi się nie żartuje na takie tematy. Już po chwili wstrzelono we mnie gałką lodów prosto w twarz - Czy wyście kurva oszaleli?! - opieprzałam ich równo a Ci z głupkowatymi wyrazami mordek nie reagowali na moje płacze i wiski - mam wanillięęęę w oku, ratunku - powiesiłam się na Harrym, który próbował mnie od siebie odkleić. na próżno, zastygłam na jego plecach próbując się wycierać. Louis próbował mnie podnieść łapiąc mnie w pasie i odrywając ale trochę mocno go kopnęłam w krocze i padł na ziemię na co Zayn z Liamem umierali ze śmiechu. Jedynie blondyn próbował wykorzystać sytuację i już nakładał sobie lody, gdy nagle dostał w głowę soczystą, zimną wanilią. I tu proszę Was kochane, dzieje się boruta. Cała kuchnia wyglądała jak pobojowisko. Wszędzie płynęły lody od truskawkowych bo czekoladowe, przez moją ulubioną pistację. Babraliśmy się w tym jak małe dzieci..


'Czy imprezujemy? Zazwyczaj tylko w swoim towarzystwie, ponieważ musimy uważać na uwagę fotoreporterów więc organizujemy małe potupajki u nas w domu. Tylko my i Judith, ale podoba nam się ta perspektywa. Czy pijemy dużo alkoholu? Zależy od naszego nastroju na imprezy. Ale bywa ostro.' Zayn


Siedzieliśmy pijani w salonie, co chwila polewając sobie kolejne drinki i kieliszki wódki. Z głośników płynęła dosyć głośna muzyka a my byliśmy wstawieni doszczętnie. Larry siedzieli razem i dusili się ze śmiechu tłumacząc sobie filozofię działania szczoteczki do zębów. Ziam zaczęli się przedrzeźniać i nabijać z Lou. Chciałem właśnie zrobić sobie jacka danielsa z coca-colą ale zabrakło lodu. Postanowiłem się po niego przejść do kuchni. Wstałem z miejsca ale natychmiast usiadłem, trochę za mocno mi się zakręciło w głowie:
- Hej, pomogę Ci - poczułem objęcie w pasie i swoim błędnym wzrokiem ujrzałem jedyną dziewczynę w naszym towarzystwie. Ledwo dotoczyliśmy się do lodówki. Odstawiła mnie pod blat, zsunąłem się po nim obserwując jak ta szuka w zamrażarce na dole kostek lodu. Poraził mnie jej widok od tyłu. Jej czarna, obcisła sukienka lekko podniosła się do góry, więc mimo mego pijanego wzroku potrafiłem zauważyć jej wdzięki. Próbowałem wstać z ziemi. Udało się. Oparłem się łokciami obok miski, która niesamowitym sposobem znalazła się na blacie:
- Di, ale ty mi powiedz.. ale powiesz mi.. bo powiedz mi.. ale.. jak się bawisz? - Ta powolnie odwróciła się do mnie z torbą lodu i uśmiechnęła się lekko poprawiając sukienkę - Nie, nie, nie, nie rób tego - złapałem ją za nadgarstek i patrzyłem się na nią. Światło z lodówki, w dziwny sposób ją oświecało. Taki tajemniczy. Drugą wolną ręką rozerwała torbę z lodem i wyjęła kostkę delikatnie ją pieszcząc ustami:
- Chcesz spróbować? - spytała się seksownym głosem wyciągając do mnie kostkę lodu, która rozpuszczała jej się w palcach. Już próbowałem się do niej podsunąć gdy ta nagle wrzuciła mi lód w spodnie. Niemal oszalałem. Zacząłem skakać jak porąbaniec, próbując sobie ją wyciągnąć w bokserek. Judith stała już w wejściu do kuchni i śmiała się jak oszalała - HAHAHAHA, 2:0 frajerze! przegrywasz zakład - pokazała mi fuck'a i spowrotem wróciła do salonu z miską pełną lodu. Pognałem za nią, ale w moim stanie to nie było takie płynne i niesamowite jak zwykle.
PERSPEKTYWA LIAMA
Obejrzałem się po salonie ale nie zauważyłem jej. Weszła dumnym, chwiejnym krokiem do salonu z miską w rękach. Śmiała się jak opętana, uwielbiam jej śmiech. Postawiła ją mocno na stole po czym odetchnęła pełną piersią, szukając mnie wzrokiem. Na jednej kanapie siedział Harry, Zayn i Lou, który akurat był nieobecny bo wyszedł do toalety. Podchodziła już w stronę chłopaków jednak coś ją zatrzymało:
- ej ej ej, dawaj do nas, zostaw tego Liama, poświęć nam chwilę - Zarry krzyczęli jeden przez siebie. Ta spojrzała się na nich z pogardą i natychmiast skierowała się w moją stronę puszczając mi oczka. Była taka zabawna, że nie mogłem przestać się śmiać. Judith usiadła mi na kolanach, zrzucając swoje szpilki z nóg:
- Nie zostawię go, zbyt mnie pociąga - wyciągnęła się w ich stronę i łapiąc się mojego karku, po sekundzie, mocno wpiła się w moje usta, lekko podnosząc się i przytrzymując moją twarz w żelaznym uścisku, cały czas namiętnie mnie całując. Poczułem jak strasznie mnie to podnieca, co poczuł też mój penis. Mocno przytrzymałem ją, masując język jej język. Chłopacy skandowali nam jak na meczu. Poczułem jak Di wplata swoje dłonie w moje włosy, pociągając mnie za nie. Oszalałem z rozkoszy i dłużej nie mogłem wytrzymać tego uczucia. Byliśmy rozpaleni do wrzenia. Czułem jak jej krew buzuje w żyłach. Już miałem ją podnosić i zanieść do swojego pokoju, ale.. Harry pawiował na środek salonu. Ktoś musiał się nim zająć.


Jak widzicie, życie z nimi nie jest takie złe jak mi się wydawało. Zmieniłam do nich nastawienie, bo doszłam do wniosku, że to tylko zwykli chłopcy z zachciankami - hahaha. Nie myślcie sobie, że tak strasznie się pokochaliśmy, że będziemy żyli długo i szczęśliwie. Coś czuję, że to dopiero początek i nie będzie tak super-słodko-kolorowo i z jednorożcami. Póki co, jest sympatycznie. Pozdrawiam, Judith.


___________________________________________________
* mam nadzieję, że spodobał Wam się ten rozdział, tak jakoś mnie natchnęło na taki lajtowy opis :)
* dziękuję bardzo za komentarze!!!! nawet nie wiecie, jak mnie raduje pisanie dla Was!! xxx
* jak Wam się podoba nowy wystrój bloga? zrobiłam też zakładki bohaterowie z oryginalnymi opisami i macie także zakładkę 'zwiastun' gdzie znajdziecie mój ukochany filmik, hihi
                                                                                         xoxo, Judith                                                                            

niedziela, 11 listopada 2012

8th, bo czasami bywa tak, że człowiek chce

Stanąłem zrezygnowany przez lustrem, widząc swą zmęczoną twarz. Mało spałem, to fakt. Wszedłszy do łazienki, ściągnąłem bokserki i postanowiłem zaznać zimnego prysznica, który musiał mnie orzeźwić. Stałem pod prysznicem jakieś 15 minut, czując jak kostnieją mi dłonie. Wyskoczyłem szybko z brodzika i złapałem za szlafrok. Jak dobrze, że wisiał tuż pod ręką. Spojrzałem w lustro, nie wyglądasz dzisiaj rewelacyjnie Liam, ale jest lepiej - powiedziałem sam do siebie na głos i zmierzwiłem włosy układając je na prawidłową stronę. Umyłem zęby swą mechaniczną szczoteczką ze światełkiem, które tego ranka poprawiało mi humor i wypłukałem usta płynem do płukania jamy ustnej. Wlałem na siebie pierwsze lepsze perfumy. Uhmmm, jest dobrze - uśmiechnąłem się do lustra. Tak, bardzo lubię ładnie pachnieć. Chłopacy zawsze na mnie krzyczą, że przesadzam ale tak prawdę powiedziawszy, nie obchodzi mnie to. Włożyłem czarne, czyste bokserki, poprawiając się w dużym lustrze przymocowanym do szafy. Jestem przystojny i seksowny - myślałem sobie krocząc w stronę balkonu. Londyn oszalał, słońce świeciło przyjemnie przez okno. To nie do pomyślenia tutaj. Otworzyłem drzwi zapominając kompletnie o tym, że jestem w bokserkach. Na balkonie obok stała ona. Owinięta w ręcznik z turbanem na głowie. Jeden kosmyk spadał na jej ramię. Cofnąłem się słysząc jak z kimś rozmawia, wolałem obserwować ją z bezpieczniejszej odległości. Jeszcze by mi się dostało - przetarłem ręką czoło:
- Kochanie, nie martw się, zajmę się wszystkim. Mam dzisiaj wolne i przyjadę do Ciebie. Narazie wzięłam prysznic, ale powinnam się wyrobić z dojazdem w dwie godziny... No... Ja też Cię bardzo kocham. Przygotuj wszystko, to nie będziemy Ci przeszkadzać - roześmiała się i weszła do środka. Usiadłem na łóżku, wkładając ciemne jeansy i jasną bluzę w kapturem. Stanąłem spowrotem przed lustrem oglądając się 'Taaa, wyglądam niesamowicie' zaśmiałem się widząc w drzwiach zdziwionego Zayna:
- Hej, stary, co ty wyprawiasz? - zarechotał wchodząc do pokoju
- Wiesz, musiałem się ubrać. Jest dobrze? - spytałem się przyjaciela
- No pewnie, jak zawsze - uśmiechnął się zawiadiacko puszczając mi oczko. Objąłem go ramieniem i razem wyszliśmy z pokoju, opowiadając mu historię wczorajszego wieczoru.

'Było miło i sympatycznie do czasu aż nie zauważyłem tłumu paparazzich stojących za oknem kawiarni. Danielle zdenerwowała się, nie sądziła, że spotykanie się z gwiazdą jest aż takie trudne. Próbowaliśmy im uciec, jednak na próżno, latali jak opętani. Wkońcu, udało nam się uciec na chwilę i wtedy ona mi oznajmiła, że to nie ma sensu, bo nie będzie w stanie znieść tych fotografów i tego tłumu. Podziękowała mi za randkę i odeszła'

Postanowiłam pojechać do mej siostry ciotecznej Cayenne. Dawno się nie widziałyśmy, poza tym, prosiła mnie o przysługę. Kiedy już wchodziłam po pięknych, białych, drewnianych schodach zadrżało mi serce. Ta dziewczyna tak strasznie przypomina mojego ojca. (jej tata to rodzony brat mego). Wzięłam parę głębokich oddechów i zapukała do drzwi. Cayenne miała na sobie zwiewną koralową tunikę, krótkie spodenki i balerinki pasujące do góry. Stanęła uśmiechnięta w wejściu z malutką Lux na rękach. (Lux to jej córka, ma 1,5roku). Przywitała mnie ciepło, mocno przytulając. Mała stała na ziemi i zaglądała wpatrując się we mnie, kim jestem, ale po chwili przypomniała sobie swoją ciocię. Miała na sobie, śliczny różowy komplecik. Uroku dodawał jej mini, stojący kucyk na głowie. Rozmawiałyśmy o naszych życiach. Ona o pracy w wydawnictwie i swojej córce. Ja o rozpuście i 1D. Wiedziała doskonale jaką jestem osobą, ale wiedziała też, że zawsze może na mnie liczyć. Gdy potrzebowała pomocy, dzwoniła do mnie. Nie do swoich przyjaciół, matki czy sióstr. Do mnie.. Dlaczego? Nie mam pojęcia, chyba przyciągam na siebie różne problemy i ludzie wiedzą, że gdy mają mnie w pobliżu to nic im się nie stanie. Bawiłyśmy się z małą, która wyprawiała różne wygibasy. Śmiałyśmy się w głos a ona w tak uroczy sposób śmiała się do nas. Kiedy Cayenne wzięła ją do kuchni by ją nakarmić krojonym bananem (pamiętam co to maleństwo je). Zadzwonił do mnie telefon. Zastrzeżony, hmm..:
- Tak słucham?
- Judith Rey?
- Tak, to ja. W czym mogę pomóc?
- Tu Richard Bards. Asystent fotografa z magazynu FABULOUS. Mam taki mały problem. Wiesz, że dzisiaj w naszym studiu są chłopcy z One Direction?
- Tak wiem, jestem ich fotografem - westchnęłam ciężko idąc do kuchni i pokazując Cayenne na migi, że znowu praca - i co w związku z tym? - prychnęłam trochę wkurzona
- Potrzebna jest nam twoja pomoc. Mogłabyś nakierować lekko Angelo, bo wiesz, że to jego pierwsza sesja i za bardzo nie wie jeszcze co i jak. A jestem pewny, że i dla chłopców byłoby lżej gdyby ktoś, w odpowiedni sposób, nakierował ich. Ktoś komu ufają. - tu roześmiałam się głośno. Raz, że z małej Lux wymazanej bananem. Dwa, ze słów asystenta o zaufaniu. Cayenne nerwowo zaczęła biegać po całym domu w poszukiwaniu swoich dokumentów i rzeczy. W pewnym momencie usłyszałam tylko jak daje buziaczka małej i machnięciem ręki wybiega z mieszkania. No to fajnie. Zostałam z małą.. muszę ją wziąć ze sobą do studia.
- Dobrze, przyjdę do studia. Będę za pół godziny. - westchnęłam i rozłączyłam się. Spojrzałam na brzdąca bawiącego się plastikową łyżeczką - No.. to.. Lux. - ta spojrzała się na mnie pięknymi, dużymi oczkami - Poznasz dzisiaj największych idiotów ever. - zaśmiała się cichutko. Wzięłam ją na ręce. Przygotowałam na wyjście z domu i tak podążyłyśmy w stronę metra. Ja z dzieckiem na rękach i problemem rozluźniania chłopaków w studiu.


- Niall! To ma być seksowna sesja. Kiedy dziewczyny będą oglądały zdjęcia w magazynie, mają się posikać z podniecenia - rozdrażniony już fotograf nagabywał blondyna, któremu niezbyt udawała się ta 'seksowna postawa'. Wszyscy dzisiaj byli jacyś, nie w sosie? Tak, dokładnie. Nie mieli najmniejszej ochoty na cykanie im zdjęć, choć wyglądali nieziemsko. To przyznam szczerze. Postawiłam maluszka na ziemi, co było błędem bo mała nauczyła się chodzić i śmigała jak samochodzik:
- Lux, wracaj! - krzyknęłam tak, że chłopcy mnie zauważyli. Podbiegłam do szkraba, który zauważył różowe boa na wieszakach. Stałą tak majacząc i ciągając to coś. Zaśmiałam się głośno łapiąc ją na ręce i zabierając ze sobą różowy przedmiot którym była zafascynowana - ty niegrzeczny kłopotniczku - zrobiłam z nią noski eskimoski i odstawiłam na kanapę, na której rozsiadła się jak królowa. Po chwili przybiegł do niej Harry, podjarany jak cholera. Mała dała mu cześć i razem bawili się mieniącymi się piórkami. Podeszłam do Angelo przedstawiając mu się. Od razu wiedział, kim jestem:
- Oh lala. Judith. Jesteś piękna! Piękniejsza niż chłopcy opowiadali - pocałował mnie w rękę i szarmancko uśmiechał się
- Hahaha, miło mi Cię poznać. A mogłabym wiedzieć, który z nich tak mówił? - uśmiechnęłam się szeroko oczekując odpowiedzi
- No ten.. jak on.. Ten co włosy takie ma duże. Ten wysoki! Liam, ohhh, cześć chłopie - akurat przechodził obok nas ze stylistką a Angelo zgarnął go za ramię i przyciągnął do nas - To ty mówiłeś, że Judith jest piękna, si? - odezwał się do niego, na co ten poczerwieniał na buzi
- Eeeeee.. hmmmmm.. no... ja... - wydukał nieśmiało patrząc się w oczy
- Dziękuję - odpowiedziałam lekko skołowana, widząc reakcję chłopców na tą sytuację.
- No już, spadaj! - pchnął go w stronę stylistki i pokierował mnie do biurka na którym stały trzy monitory komputerowe a na nich zdjęcia każdego z nich - Muszę im jeszcze zrobić parę, bo nie sądzę, że tymi zdjęciami uda nam się ściągnąć tysiące fanek do kiosków - westchnął opadając na krzeszło, nie przestając przewijać fotografii. Chciałam już mu doradzać, jak ma do nich mówić, co mówić, żeby włączył muzykę by mogli się rozluźnić, ale.. Przypomniał mi się zakład z Niallem. Nie mogłam mu tego powiedzieć przy wszystkich, bo przegrałabym tą grę już w pierwszym dniu. Blondyn zadowolony podszedł do nas i udawał, że ogląda z nami nasłuchując jednym uchem.
- Angelo, przepraszam Cię ale nie mogę Ci pomóc. Mogę Ci tylko dać parę wskazówek jako, że jesteś początkującym fotografem a fajnie by było się wybić już na samym początku, prawda? - poklepałam go po ramieniu, z satysfakcją patrząc się na irlandczyka, który był wściekły. Pokazałam mu język, po czym przystąpiłam do nauczania..


PERSPEKTYWA LIAMA
Jak tylko usłyszałem, że ktoś wchodzi - wiedziałem, że to ona. Odwróciłem się na krześle obrotowym i upajałem się jej pięknym widokiem. I to dziecko na jej rękach. Dopełniało jej piękno, dzisiejszego dnia. Ta sukienka w kwiatki OUTFIT była nieziemska. Wpatrywałem się w nią zbyt intensywnie, bo nie czułem szturchania Zayna. Ale nie obchodziło mnie to, liczyła się tylko ona. Jak zawsze roztrzepana i zabiegana, ale dzisiaj.. Matko, nie mam słów które by ją dzisiaj opisały. Ta dziewczynka, tak mocno się do niej przytulała, a ona trzymała ją, jakby trzymała najdroższy na świecie skarb. Tak, że nikt nie może jej dotknąć. Coś niesamowitego. W pewnym momencie, miałem ochotę wstać. Podejść do niej. Wpleść swoje dłonie w jej włosy i mocno pocałować w usta. Tak, by mogła poczuć uczucie jakim ją darzę. Toksyczne uczucie, które nie daje mi prawidłowo funkcjonować. Miłość jest piękna, ale nie odwzajemniona, stąd to zatrucie. No i jeszcze to sprzedanie.. To co ten patałach jej powiedział, że jest śliczna.. Głupi cep, miałem ochotę go uderzyć za to. To za szybko, by ona, dowiadywała się takich rzeczy o mnie. Ugh. Wielbienie jej na odległość w zupełności mi wystarcza. Na pewno, mhm.....


- Luuuux, chodż tu! - krzyknęłam widząc jak mała ciąga Zayna za spodnie - nie ciągaj go bo mu spodnie spadną - zaśmiałam się widząc jak Czarny bierze ją na ręce i przyprowadza do mnie
- Słodka jest - uśmiechnął się do niej a mała wtuliła się we mnie zawstydzając - mogę usiąść?
- Pewnie, siadaj - wzięłam ją na kolana i zaczęłam karmić placuszkami z jabłkami, zrobionymi wcześniej przez jej mamę - jak Ci się podoba to wszystko?
- Ale co?.. - ps. Zayn ma czasami niezłe zawiechy, więc ogarnięcie jego myśli zajmuje trochę czasu - Ah, TO życie? Zawsze marzyłem o śpiewaniu, więc jest idealnie - odparł rozsiadając się obok mnie i zaczepiając malucha - A Tobie jak się podoba życie z nami?
- Jest skomplikowane.
- Dlaczego tak uważasz?
- Z każdym z Was załapałam kontakt. Z Harrym dogadujemy się bez słów, Lou i Niall lubią jak im gotuję, Ty jesteś moim kumplem od 'zakazanych rzeczy' - tu usłyszałam jego śmiech - No ale nie potrafię trafić do Liama..
- Lubisz go. On Cię kręci - wytknął mi palcem, poruszając brwiami
- Nie lubię go, denerwuje mnie, nie umiemy się dogadać - wkurzyłam się, pojąc zmęczoną Lux - Mam dziecko na rękach, uszanuj to iż jestem spokojna i proszę nie podjudzaj mnie
- Ale tak jest! Te wasze nieśmiałe pogawędki, sposób w jaki na siebie patrzycie. Fakt, prujecie się do siebie jak pojebani..
- Nie przy dziecku!
- Sorry, ale spójrzmy prawdzie w oczy. Ciągnie Was do siebie. A ja jako jego przyjaciel potwierdzam tą teorię. - pogłaskał mnie po ramieniu, którym obejmowałam śpiącą Lux i poszedł się przebrać. Sesja dobiegła końca. Angelo był zadowolony ze zdjęć. Mówił, że wszystko zawdzięcza mnie, ble ble ble. Pierdolenie. Każdy głupi by mógł nakierować tych tępaków.


PERSPEKTYWA HARREGO
słuchaj tego* One Direction - Over again
On zmęczony i śpiący. Ona z dzieckiem na rękach, styrana jak pies. Nie odzywają się do siebie słowem, a siedzą obok siebie. Dzielą ich centymetry. Widać jak bucha z nich uczucie. Uczucie, którego nie potrafią okiełznać. Zaglądam na Judith siedząc obok niej. Próbowałem pokazywać jej na migi, żeby coś zrobiła z Liamem. Ta pukała się w głowę, pokazując mi, że jestem idiotą. Nie jestem i chłopcy też nie są. Widzimy co się między nimi dzieje i to boli. Boli najbardziej to, że nasz najlepszy kumpel ma problem z którym trudno mu się uporać. Spojrzałem w szybę busa. Widziałem ludzi, mijające nas samochody. Też chciałbym się zakochać jak oni. Zobaczyłem ich odbicia w szybie. Byli zmęczeni tym, co się między nimi dzieje. To ich bolało, bardzo głęboko. Wkońcu zauważyłem jak Judith zagląda w stronę Payne, który prawie zasypiał. Westchnęła głośno i złapała chłopaka za rękę. KURVA SUKCES!!! - ucieszyłem się jak dzieciak ze słodkiego batonika.

Boże, jakie ciepło od niego bije. Jaki on cudowny jak jest taki zmęczony.. i bez tego też jest.. 
Trzyma mnie za rękę. Ta kobieta, ściska moją dłoń... Jak mi gorąco, ohhhh...

" - Jak się czujesz?
- Teraz? Wyśmienicie? - wziął łyka gorącej czekolady i uśmiechnął się ciepło
- Ja też się tak czuję. Jaki tu spokój - oddychała pełną piersią patrząc w gwieździste niebo - spójrz na gwiazdy jak się świecą. Jaka tu cisza..
- Zakłócasz mi ciszę - chrząknął głośniej, ale widząc jej reakcję pogłaskał ją po ramieniu i odstawił filiżankę śmiejąc się jak szaleniec - dlaczego to zrobiłaś? - zajrzał w jej duszę, przytrzymując mocno jej dłoń
- Chciałam spróbować czegoś nowego - zawstydziła się, patrząc w ziemię
- Nie bój się, pomogę Ci - szepnął nachylając się w jej stronę. Jej serce mocniej zabiło, jej oczy zaświeciły się jak dwa małe diamenty. Czuła jego oddech na swoich ustach... Ich wargi spotkały się w namiętnym pocałunku, który pochłonął ich całych. Jego ręce delikatnie przytrzymywały ją w pasie. Jej dłonie oplotły jego kark, masując go lekko. Po tej pieszczocie rozdzielili się od siebie i położyli na leżakach. Nie odzywali się do siebie, napawali się tą cholernie romantyczną chwilą. Wpatrywali się w siebie jak w obraz, nie liczyło się nic. Tylko oni."


- AWWWWWWWWWWWWW, jakie to ładne!! - westchnął głośno Louis kładąc głowę na ramieniu Harrego, który uśmiechał się szeroko
- Liamowi, w końcu się udało. Ten chłopak zasłużył na uczucie - powiedział poważnie Zayn, po czym otworzył balkon na piętrze i zapalił papierosa, podglądując jak Judith i Liam leżą w ogrodzie na leżakach, trzymając się za ręce i patrząc sobie w oczy
- Ale.. tak.. właściwie.. Skąd to wszystko wiesz? - Harry wstał i podszedł do Zayna, poobserwować razem z nich parę na dole
- Byłem w kuchni po żarcie... - przerwał mu Louis i poszedł na balkon a za nim zdegustowany blondyn.
- Pasują do siebie - Louis
- Patrzcie, jaka ona szczęśliwa - Harry
- Taaaaa - Niall
- Hej, gołąbki na dole! Zamawiam pizze, chcecie?! - wrzasnął Zayn po czym wszyscy schowali do pokoju wciągając pana Ładnego i bijąc go na żarty. Para na dole uśmiechnęła się do siebie i ponownie złożyli na swoich ustach pocałunek, który mógł trwać wiecznie. 




___________________________________________________
* no i patrzcie, no! i się pocałowywali : ) jak Wam się podoba końcówka? bo mnie bardzo? jakoś tak mnie naszło na romantyczny nastrój.. pewnie dlatego, że za swoim chłopcem tęsknię jak szalona. 
* chciałabym podziękować wszystkim za miłe komentarze i uwagi. To dzięki Wam dalej piszę, dajecie mi siłę i motywację :* 
                                                                                         xoxo, Judith

niedziela, 4 listopada 2012

7th, o tym jak zrodziła się przyjaźń i jak zrobiłam w chuja


- Stary, gratulacje! Danielle to śliczna dziewczyna, masz farta! - zaśmiał się Louis klepiąc Liama po plecach
- Gdzie idziecie? Co nałożysz? O której? Gdzie? Co będziecie jedli?- podekscytowany Niall zaczął zadawać wszelkie możliwe pytania jakie tylko istnieją. Zayn puścił oczko do Daddiego i poszedł na górę leczyć kaca. Ja zaś siedziałem uśmiechając się miło do kumpla, który miał dzisiaj randkę. Poprawiłem sobie włosy i przypomniałem, że Judith jest na balkonie. Chwilę pogadałem z chłopakami o pierdołach i postanowiliśmy się ruszyć z miejsca. W końcu trzeba było zrobić zakupy, bo Horan wszystko wyżera. Irlandzki odkurzacz, HAHAHA - zaśmiałem się w duchu ale spowrotem skupiony wróciłem na Judith, która skulona starała się przytrzymać ściany z papierosem w ustach.
- Jedziemy na zakupy? Trzeba zrobić listę. Niall i Lou, lećcie na górę się ubrać. Ja z Harrym ogarniemy czego brakuje, czego nie. - z myślenia wybudził mnie Li.
- Ermmmm, ja nie mogę z Wami jechać. Weźcie Zayna. Mam dzisiaj umówiony przegląd samochodu i muszę jechać do warsztatu poza Londynem - wydukałem zachrypniętym głosem
- Ejjj Hazza, nie rób scen! - wrzasnął Boo Bear - dawaj z nami, będzie fajnie!
- Nie pamiętasz? Mówiłem Ci od miesiąca, że kończy mi się przegląd i muszę zrobić kolejny a promocja nie pozwoliła mi na załatwienie jakichkolwiek spraw - powiedziałem na jednym oddechu na co Lou, Niall i Liam wytrzeszczyli oczy
- Wiedziałem, że piękne śpiewasz ale, że jesteś taki stanowczy, MRRRR, podoba mi się to - zarechotał Horan na co wszyscy mu przytaknęli a Lou zabawnie poruszał brwiami i puszczał oczko Harremu - dobra chłopaki, bierzemy Zayna i jedziemy, LET'S GO! - wszyscy posłusznie poszli za Niallerem, który przepychał się we framudze z Lou. Liam znalazł jeszcze kartkę i długopis i wychodził z kuchni za nimi. Ja zaś postanowiłem porozmawiać z Di, która kończyła palić i wchodziła do pomieszczenia.



PERSPEKTYWA LIAMA

Wchodziłem już po schodach zadowolony, że zaraz ogarniemy z chłopakami potrzebne nam do życia produkty. Wziąłem kartkę do ręki i zacząłem szukać długopisu. Niech to szlag! Przeklnąłem w duchu i zbiegłem spowrotem do kuchni po długopis. Usłyszałem głos Harrego i Judith. On jej mówił coś o jakiejś przejażdżce, ona z niechęcią zgodziła się. Później on jej coś napotykał by ta nie martwiła się za bardzo tym wszystkim. Ona ciężko wzdychała i milczała. Coś było na rzeczy. Coś się działo co ją trapiło. Zamyśliłem się stojąc pod ścianą gdy nagle obudziła mnie Di:
- Ej, ty, gwiazdor! Nie podsłuchuj, to nie kulturalne - pociągnęła mnie lekko za ucho, śmiejąc się
- Ała, to boli - krzyknąłem łapiąc ją za dłoń. Spoważniała w sekundzie. Usłyszałem jej ciche 'puść', które było tak zmysłowe, że urwało mi mój tok myślenia i zapomniałem po co tu w ogóle przyszedłem - proszę bardzo - uśmiechnąłem się do niej i puściłem. Obserwowałem jak kocim krokiem wchodzi po schodach, spoglądając ukradkiem na jej pośladki. 
- Taaaaa, tyłek ma niesamowity - westchnął Harold i minął mnie idąc po schodach na górę. Nie obchodzi mnie to. W końcu mam dzisiaj randkę z Danielle - pomyślałem uśmiechając się w duchu i biorąc długopis ze stołu, wróciłem na górę.


- To miłe, że zabrałeś mnie ze sobą - uśmiechnęłam się do szyby po czym spojrzałam ukradkiem na skupionego Hazzę prowadzącego samochód. Pogoda była bardzo ładna. Nie było za ciepło, ale nieśmiało przez szyby świeciło słoneczko co pomagało mi w przyjęciu na klatę wszelkich problemów dzisiejszego dnia. 
- Spoko. - usłyszałam po chwili, gdy zmieniał biegi. Był bardzo skupiony ale zadowolony, jakby coś mówiło mu 'to będzie dobry dzień. Jechaliśmy tak przez ulice Londynu. Nie obchodziło go to, nie obchodzili go paparazzi, których wyjątkowo nie było za nami. Poprosiłam go by się zatrzymał na stacji beznzynowej. Kupiłam papierosy i dwie duże kawy i wtoczyłam się do dużego, terenowego samochodu Stylesa, powodując u niego widok pięknych, białych ząbków. Po godzinie jechania, rozmawiania i żartowania. otworzyłam szybę i wystawiłam głowę przez szybę, marząc i zastanawiając się nad tym co robię źle. 


PERSPEKTYWA HARREGO
Włosy wesoło tańczyły jej na wietrze, za zamkniętymi oczami schowane były piękne zielone tęczówki, które miałem okazję podziwiać. Zwolniłem, nie chciałem, by ją przewiało. Styles, opiekuńczy Styles - uśmiechnąłem się pod nosem i dalej kierowałem by dojechać za chwilę na podwórko mego mechanika. Postawiłem samochód na podjeździe i wysiadłem z Judith z samochodu. Mark momentalnie podbiegł do mnie i przywitał się ze mną i dziewczyną, całując ją w rękę na przywitanie. Zaśmiała się dźwięcznie, widząc że całą ma brudną od smaru. Wzięła trochę smaru z ręki i zrobiła sobie dwa bitewne paski pod oczami, jak żołnierze, po czym podeszła do kotów, które toczyły się koło ceglanego budynku. Nie mogłem przestać się uśmiechać. Mark śmiał się ze mną, ja z Judith, która rozmawiała z kociakami. Dałem kluczyki mężczyźnie i wjechał do garażu, ogarniając mój 'Cipkowóz'. Tak nazywam mój samochód, nie powinienem nigdy oglądać  'Kill Billa', bo ta nazwa jest po prostu urocza. Po całej robocie zapłaciłem Markowi, wziąłem Judith i wsiedliśmy spowrotem do samochodu. Póki wyjechaliśmy, wyjąłem chusteczki odświeżające ze skrytki i podałem jej je by mogła zetrzeć swoje barwy wojenne. Jednak ta, wzięła mojego iPhona i zaczęła robić sobie zdjęcia.


PERSPEKTYWA JUDITH
To nie był ten sam chłopak, z którym prawie uprawiałam sex wczoraj. Był zabawny, posyłał mi uśmiechy i tak dużo rzeczy opowiadał o chłopakach, przeplatając to z historiami o jego mamie, którą niesamowicie musiał kochać i znowu o chłopakach. Hmmm, to najwidoczniej jedyne co posiada. Skarciłam się w myślach. No może oprócz tych milionów, które codziennie wpływają mu na konto. Z moich przemyśleń wyrwało mnie  zwalnianie samochodu. Dojechaliśmy do torów, które były zamknięte szlabanem:
- Hej, Harry, dobry z Ciebie chłopak - zwróciłam się do niego siadając prawie po turecku na siedzeniu
- Wiem, że jestem dobry, pochodzę w końcu z Holmes Chapel - odgarnąłem włosy zbliżając się do niej - Mogłabyś mi podać gumę do żucia? 
- Możemy zostać przyjaciółmi? - spojrzała się na mnie wielkimi oczami
- Pewnie, czemu nie. Jesteś w porządku laską. Lubisz te same rzeczy co ja, a dzisiejszy dzień, to naprawdę fajny dzień - zaśmiałem się widząc jak ta się cieszy. Przybliżyła się do mnie, złapała moją twarz w dłonie i mocno pocałowała w usta, na co odwzajemniłem jej pocałunek. Odbiła się na siedzenie i z poważną miną powiedziała:
- To był nasz ostatni pocałunek / - Taaaa, ostatni - pomyślałem i lekko uśmiechnąłem się do niej - Chcę, nie zaprzepaścić tej przyjaźni, więc to wszystko co się działo to będzie nasza słodka tajemnica, ok? - Przytaknąłem grzecznie i zauważyłem jak szlaban się otwiera. Pojechaliśmy do Londynu. Zadzwonił mi iPhone, Di podała mi go i wsłuchiwała się w moją rozmowę:
- Coooo? Utknęliśćie?... Ale jak to?... Co za idiooooci, HAHAAHHAA... Będziemy za pół godziny... HAHAHAAHAH, KRETYNI - krzyknąłem w słuchawkę i nacisnąłem gaz do dechy. Wytłumaczył mi, że Liam, Lou, Niall i Zayn, utknęli na zapleczu w supermarkecie bo jakaś grupa fanek nie chciała im dać spokoju. Gnaliśmy jak szaleni szosą w rytm 'Ke$hy - Tik tok'. Krzyczałam jak oszalała, by zwolnił. Myślicie, że zwolnił? To nie znacie tego szatana. Podniecona ledwo łapałam wzrokiem widoki, które zostawały w tyle. Po paru minutach znaleźliśmy się pod supermarketem. Pełno ludzi. Powiedziałam, mu by podjechał od tyłu. Wokół budynku, kręciło się od fanek 'One Direction'. Harry został w samochodzie, czekając na moje wskazówki, ja zaś pognałam do sklepu ratować tych pojebów. Wpadłam na zaplecze mijając starsze panie popijające kawę i obliczające coś na kartkach. Zaczęły krzyczeć, że nie mogę tu wejść ale nie obchodziło mnie to. Po chwili, zrozumiały po co tu jestem. Weszłam do pomieszczenia socjalnego, śmiejąc się w głos z chłopaków którzy wystraszeni siedzieli z zakupami i nie wiedzieli co mają ze sobą zrobić.


PERSPEKTYWA NIALLA
- Nałóż tą koszulkę, czapkę i moje okulary. Tylko dokładnie schowaj włosy pod czapką - rozkazała mi, tak też zrobiłem. Wyglądałem po chwili, jak jeden ze sklepowych pracowników, na co Zayn robił mi zdjęcia, śmiejąc się z chłopakami jak głupi. - Was też to czeka - uciszyła ich Judith a Ci zdziwili się co nie miara. - Słuchaj mnie uważnie. Bierzesz jedną z toreb, będziemy udawać pracowników tego sklepu - zdjęła bluzę i włożyła koszulkę pracowniczą, którą znalazła gdzieś rzuconą w kącie. Wszyscy przyglądaliśmy się jej wdziękom. Nie przeszkadzało jej to, to bardzo pewna siebie kobieta. Najwidoczniej lubiła to, gdy ktoś ją podziwiał. Wyszedłem z kanciapy, w jednej ręce trzymając ciężką torbę, w drugiej ręce ściskając dłoń Judith. Pachniała owocami. Miała piękne perfumy, tak łatwo przyszło jej udawać, że coś między nami jest. UFFF, udało mi się. Tak samo udało się z Liamem i Zaynem. Z Louisem transportowanie się do samochodu Harrego, było trudne, bo oboje dostali głupawki i nie mogli wytrzymać ze śmiechu, ściskając się mocno wzajemnie. Grupa dziewczyna stojąca tuż za rogiem usłyszała donośny głos Tomlinsona. Odwróciły się jak oparzone i zaczęły biec w naszą stronę. Lou rzucił torbę z zakupami na nas, siedzących z tyłu a sam wbił się szybko na miejsce z przodu. Dziewczyny krzyczały coraz głośniej i były coraz bliżej. Krzyczeliśmy Harremu by ten włączył silnik i zaczął jechać. Judith wleciała na szczupaka na tylnie siedzenia nam na kolana. Li zatrzasnął drzwi i pojechaliśmy z piskiem opon z supermarketowego parkingu, zostawiając w tyle rozwrzeszczane psycho fanki. 


- HAHAHAAHAAHAAHA... Przepraszam za to. Mogło Was zaboleć to lądowanie - powiedziałam, próbując się podnieść z nóg chłopaków
- Nic nie szkodzi, to było zajebiste! - wrzasnął podniecony Zayn - dawno nie przeżyliśmy takiej przygody, co chłopaki? 
- PEWNIE! - odpowiedzieli zgodnie uśmiechając się i kiwając głowami, podnieceni między ze sobą dyskutując. Spojrzałam się na Liama. Był zamyślony, próbował się połączyć myślami z chłopcami, jednak co  mu to nie wychodziło. Nasze spojrzenia spotkały się na chwilę. Uśmiechnęłam się lekko do niego. On przez chwilę patrzył się na mnie po czym podniósł rękę i przybiłam mu piątkę, widząc jak jego oczy zamykają się od śmiechu. 


Zapowiadał się naprawdę leniwy wieczór. Louis z Harrym i Niallem oglądali film w salonie, Zayn zamknął się w salonie odsypiając dzisiejszy dzień, zaś Liam przygotowywał się na randkę. Judith siedziała przy swoim notebook'u i przeglądała zdjęcia, które ostatnio udało jej się zrobić. Zapach kawy i mocnych kadzideł rozprzestrzenił się po całym pokoju. Słońce zachodziło na czerwony kolor, z podwórka było słuchać ostatnie ćwierkania ptaków, które kładą się do snu. Dziewczyna wstała od biurka i rozciągnęła kończyny. Złapała kubek kawy i stanęła we framudze balkonu, który sąsiadował z balkonem Payne'a. Oddychała cicho i spokojnie. Jej myśli sięgały zupełnie innego świata. Świata, w którym czuła się samotna. W którym nie było miejsca na grę, udawanie i dopinanie swego. Świata, w którym była bezsilna i delikatna jak liść na wietrze, który przyfrunął jej na balkon. Oparła się o barierkę, spoglądając na ogniste słońce. Wiatr lekko łaskotał jej skórę. Cisza i spokój, odosobnienie, samotność. To ostatnie słowo towarzyszyło jej, odkąd pamięta - kwestia przyzwyczajenia. Najwidoczniej, nikt nie jest nikomu pisany. W to wierzyła bezgranicznie. Usiadła na łóżku, biorąc telefon do ręki. Obejrzała stare zdjęcia, na których widniał jej tata. Człowiek, który dawał jej tyle sił witalnych, nadawał sens jej życiu, mimo iż był wobec niej surowy, Judith jest pewna, że siedzi tam u góry na chmurkach i jest cholernie dumny z córki. Ze swojego skarba, jedynego jakiego w życiu posiadał. Di pomyślała, że za dużo tego dołowania się. Podeszła do drzwi i pociągnęła za klamkę z trudnością, ktoś pociągnął ją od zewnątrz.


- Bo wiesz.. emm.. jak wyglądam? - obrócił się wokół własnej osi, prezentując swoje wdzięki
- Okropnie, zmień tą koszulę - prychnęłam - żartowałam.. mogę? - zapytałam się grzecznie, podchodząc do chłopaka
- No, ermmm, chyba tak - wydukał cicho, nie wiedząc co się dzieje. Podeszłam do niego, lekko stanęłam na palcach by móc mu poprawić stojący kołnierzyk. Poczułam mocną wodę kolońską, która zawróciła mi w głowie.
- Proszę bar.... - machnęłam ręką i uciekłam z miejsca zdarzenia. Jak zwykle zresztą. Zrobiło mi się okropnie. Ja go chcę, on mnie nie chce. Co ja pieprzę' - walnęłam się otwartą ręką w czoło i głośno westchnęłam zachodząc do kuchni po słodkie misie żelkowe. Nagle dostałam telefon:
- Masz zadanie, za 20 min na Bakery St. Weź aparat.



PERSPEKTYWA LOUISA
Obudziłem się w środku filmu, kompletnie nie wiedząc co się dzieje. Niall spał z otwartą buzią, obsypany żelowymi misiami. Moje nogi leżały na oparciu kanapy, przykryte kocem. Poczułem pod nosem słodką wanilię. Przetarłem mocniej oczy i położyłem dłoń na gładkiej teksturze. "Za gładka.." pomyślałem po czym podniosłem głowę do góry. Zobaczyłam delikatne rysy twarzy Judith głaszczącej mnie i Harrego po ramionach. Zasnęliśmy na jej nogach oglądając film, stąd ta wanilia i tekstura. Kiedy zobaczyła, że się obudziłem nie przestała mnie głaskać. Uśmiechnęła się lekko i pokazała mi palcem, że wszyscy śpią. Było mi tak wygodnie, że nie miałem ochoty się wybudzać ze snu, czując zapach szamponu Hazzy. Wtuliłem się mocno w jej nogi i kiedy miałem zamiar wpaść w objęcia Morfeusza, usłyszałem dzwonienie kluczami. Wszyscy się przebudziliśmy doszczętnie i usiedliśmy w różnych pojęciach, udając, że nie spaliśmy. No wiecie, że jesteśmy twardzi i sen jest dla słabych. Wyczekiwaliśmy reakcji Liama , wpatrujących się w niego i błagających wzrokiem o informacje z udanej randki. Jedynie Judith, odwróciła głowę w drugą stronę, oglądając tv:
- No co się tak patrzycie? Randka była.. randką. Przepraszam, ale jestem zmęczony i chciałbym położyć się spać. Jutro pogadamy. Dobrej nocy - odparł i po chwili zastanowienia wtoczył się po schodach. Wymieniliśmy się minami typu WTF. Byliśmy zszokowani tym, że taki facet jak Li, miał słabszą randkę? Bo chyba tak mogę ją nazwać po jego entuzjaźmie. Nigdy nie miał z tym problemów. Spojrzałem na Judith, która w dalszym ciągu patrzyła się w plazmę, jedną ręką głaszcząc Harrego po głowie, drugą mnie po ramieniu. Na jej twarzy, po chwili, pojawił się lekki uśmiech. Czyżby cieszyła się z niepowodzenia Li?
- Judith, wszystko ok? - obejrzała się w moją stronę przestając mnie dotykać, co było miłym uczuciem
- Oczywiście, że tak. Czemu miałoby nie być? Może będzie lepiej, jak pójdziemy już wszyscy spać, jutro macie sesję - stwierdziła lekko ciągnąc Harrego za nos - hej, śpiochu, wstawaj już
- Nie mogęęęę, ta wanilia jest taka ładna - wtulił się w jej uda jeszcze mocniej na co ja postanowiłem się porządnie przeciągnąć, rzucając poduszką w Niallera, który majaczył przez sen
- No już, już, idziemy spać - Judith poruszyła się zrzucając głowę lokowatego z nóg i usiadła na kanapie, biorąc kubek zimnej już kawy. Stanąłem automatycznie zdejmując z siebie koc. Hazza owinięty w koc, usiadł, poprawił swoje włosy i podążył za mną na górę. Nic nie było by w tym dziwnego, gdyby nie fakt, że pod kocem leżał nago.


- BOŻE, ON JEST NAGI! - krzyknęłam widząc plecy, tyłek i nogi Stylesa, który ciągnął za sobą koc
- To normalne. Harry po domu chodzi nago. Jesteś już tak wystarczająco długo u nas, że przyzwyczaił się do twojej obecności - zobaczyłam fałszywy uśmiech na twarzy blondyna
- Człowieku, co ty do mnie masz? - rzuciłam się do niego wyłączając telewizor i rzucając w niego pilotem. Siedział taki pewny siebie.
- Nic, zupełnie nic. Naruszyłaś harmonię w tym domu, co mi osobiście nie przypadło.
- Co za harmonię? Tu jest totalny burdel, nie widzisz tego co leży na podłogach na piętrze?! - chyba nie zrozumiałam jego aluzji..
- Naruszyłaś porządek! To co łączy nas- CHŁOPAKÓW - prawie krzyknął ale głos obniżył o pół tonu, wiedząc, że wszyscy są na górze - Liam chodzi zdenerwowany, nie może znieść tego co czuje do ciebie
- Co?! On coś do mnie czuje?! - przerwałam mu wstając raptownie i zbliżając się do niego
- Zayn zaczął palić, polubił imprezować. Harry jest coraz bardziej odważny w stosunku do starszych kobiet. Louis robi coraz to bardziej szalone rzeczy - recytował, gestykulując i pocąc się
- To nie moja wina! Coś ty sobie wyobrażasz?! To wasza wina, bo woda sodowa uderza Wam do głowy. Ty też nie jesteś lepszy, chciałeś mnie zgwałcić wtedy w nocy i nie robisz sobie z tego nic. Jesteś zwykłym tchórzem, boisz się stawić mnie czoła. T C H Ó R Z E M - przeliterowałam mu i zobaczyłam jak ten wściekły wstaje w moją stronę
- Jestem pewny, że nie dałabyś rady wytrzymać, bez codziennego wpieprzania się w nasze sprawy - syknął mrużąc oczy - jestem co do tego przekonany
- Chcesz zakładu? Bardzo chętnie podejmę się takiego wyzwania, bo niczemu nie czuję się winna - odpowiedziałam mu pewnie. Bo byłam cholernie pewna swego. Rozwój kariery zrzuca na mnie.. Mały, bezczelny skurwiel - pomyślałam i uśmiechnęłam się w duchu
- Proszę bardzo. Zakład to zakład. Trwa 2 tygodnie. Jeśli w tym czasie, choć raz ingerujesz w nasze sprawy, albo zobaczę twoje działanie na chłopaków, to trafisz do mnie. Będziemy uprawiali bezmyślny sex. - szczeniacko i bezczelnie uśmiechnął się zacierając dłońmi jakby był pewny swego.
- Sex? Co ty wiesz o sexie? - zaśmiałam się w głos, ale widząc jego powagę uspokoiłam się - ale okey, niech Ci będzie. Jeśli ty, przez 2 tygodnie, przeklniesz choć raz, spojrzysz się na mnie wzrokiem zboczeńca. To cała prawda o tamtej nocy wyjdzie na jaw i powiem o niej chłopakom. - zagroziłam mu pewna zwycięstwa.
- Zgoda, niech tak będzie - podał mi rękę. Poczułam niesamowity gorąc bijący od jego osoby. Scisnęliśmy swoje dłonie po czym 'przecięliśmy' nasz zakład.



- LET'S THE GAME BEGIN.. - usłyszałam za plecami i zlekceważyłam to. To będą ciężkie dwa tygodnie...



______________________________________________
* Bożę, jak ja się rozkręciłam z tym pisaniem ;o Chyba za bardzo Was rozpieszczam, haha :D
* Dłuuuuuuuuuuugi rozdział jak na mnie, ale starałam się o każdym coś nawinąć no i jak widzicie, Harry i Judith stali się przyjaciółmi. Ale nie martwcie się co do nich, będą spokojnie! HAHAHAH, ŻARTOWAŁAM XDD
* Bardzo proszę o komentarze co do odcinków, bo na tym mi najbardziej zależy, wiem, że wtedy nie reklamujecie się bo naprawdę Wam się podoba moja robota !
                                                                                                  xoxo, Judith