czwartek, 27 grudnia 2012

11st, battleground

Uderzyło mnie.. jej pewność siebie. To jak wychodziła z tej knajpy? Mistrzostwo. Nie mogłem wybić sobie z głowy jej bezczelnego uśmiechu. Dobrze, że znalazłem się w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie. Nie śledziłem jej. Nic z tych rzeczy, ale Mark kazał mi zapoznać się z jej sylwetką bliżej. Nie miałem wyboru, a że mam wprawę w takich sprawach, to spoko, zgodziłem się. Dla dobra zespołu oczywiście! Potrzebna jest nam taka dziewczyna, wniesie świeżość do naszej drużyny. Wykręciłem numer do Jay'a i opowiedziałem całą sytuację. Jedyne co nam pozostało, to nawiązać z nią kontakt.


Odprowadziłem dziewczynę na dół, po czym poszedłem pod prysznic by się odświeżyć. Drzwi od łazienki były otwarte, hmmm, przecież zamykałem - pomyślałem i nogą popchnąłem je. Podskoczyłem jak oparzony, mało nie osrałem się ze strachu widząc Judith siedzącą w wannie:
- Ja pierdolę, dziewczyno, chcesz mnie zabić?! - głośno oddychałem trzymając się futryny. Ta zaś wstała z wanny nic nie mówiąc, kiedy mnie mijała szepnęła tylko:
- Czasami mam taką ochotę - Zrozumiałem jej złość i jej samopoczucie. Była wkurwiona na cały świat, za to co się stało. Straciła najbliższą osobę swemu sercu. Nie umie się z tym uporać. Wziąłem szybki prysznic i z ręcznikiem w ręku zbiegłem po schodach, wlatując do kuchni. Siedziała w drzwiach balkonowych i zaciągała się jointem. Usiadłem obok niej, ramieniem ją szturchając. Westchnęła ciężko a jej kąciki ust leciutko przesunęły się w uśmiech. Podała mi jointa, tak milczeliśmy jeszcze chwilę:
- Malik, nie rób tego. Możesz zaszkodzić dla zespołu. Eh, wiesz doskonale o tym, prawda? - przytaknąłem głową, wypuszczając dym - Jesteście na najlepszej drodze do sukcesu, nie spierdol tego sobie i chłopakom. Za długo walczyliście o swoje ale.. - wzięła ode mnie jointa i skończyła go palić, po czym zwróciła swoje zapuchnięte oczy w moją stronę - rozumiem Cię. Jesteś człowiekiem, masz ludzkie potrzeby.
- Dzięki Di - zaśmiałem się głośno
- Chłopie, przecież wiesz, zależy mi na Was - położyła mi głowę na ramieniu - hej, zjesz coś? Mogę Ci zrobić coś do jedzenia - odparła po chwili wycierając łzę, którą nie udało jej się ukryć.
- Okey, zadzwonię do nich i powiem im by na 18 byli w domu - przytaknąłem zadowolony. Wtedy zrozumiałem, że ta dziewczyna ma dobre serce i przestaliśmy być dla niej obojętni.


Z radia muzyka cichutko oplatała całą kuchnię, w której postanowiłam zrobić obiad chłopcom. Cały alkohol i narkotyki wyparowały z mega organizmu, wraz z wyznaniem Liama. Postanowiłam zrobić potrawę, którą mój tata mnie nauczył. Mój ojciec ma polskie korzenie, stąd pomysł na schabowe. To jedyna polska rzecz, którą lubię. Wyjęłam piersi z kurczaka i zaczęłam je przygotowywać do smażenia, zaś Zayn siedział przy stole krojąc warzywa na sałatkę. Co chwila uśmiechał się do mnie i opowiadał zabawne anegdoty, dotyczące chłopaków. Ten spokój i cisza była błogosławieństwem. Kiedy zaczęłam smażyć mięso, wszyscy razem wrócili do domu:
- O rany, czujecie ten zapach?! - usłyszałam dźwięk rzucanych butów o ścianę. Wiedziałam, że to Nialler. Stanęli jak wryci, w kuchni, gdy zobaczyli Zayna rozkładającego talerze i sztućce. Ten chłopak, nie miał w zwyczaju pomagać ludziom przy domowych obowiązkach. Odwróciłam się w ich stronę i gestem ręki zaprosiłam do stołu. Milczałam. Wolałam napawać się ich widokiem, póki wyjadą do USA. Kończyłam już smażenie kiedy Nialler powiedział:
- Ej, Judith, znasz The Wanted? - 1D spojrzało na niego wrogo a ten bezradnie wzruszył ramionami
- Ehmmm.. Nie kojarzę ich, wiem, że coś tam próbują w branży muzycznej. Czemu pytasz? - podeszłam z jedzeniem do stołu i postawiłam go na środku.
- Jeden z nich, który nazywa się Tom.. - Liam przełknął ślinę na głos - wspomniał o Tobie w swoim tweecie - zamurowało ich. Harry poklepywał po plecach Lou, który zaczął dławić się napojem.
- Pokaż mi to.. - szepnęłam biorąc telefon Irlandczyka do ręki. Rzeczywiście, tweet brzmiał:
'Chcę być pewny, że ta wiadomość dotrze to tej dziewczyny @JudithRey. Za kontakt z nią, macie wejściówki vip gratis. Do roboty'. Spojrzałam się na twarze chłopaków, które były pewnie skołowania, wściekłości i głodu - Nie martwcie się, jedzcie już - uśmiechnęłam się, wyłączając jego telefon, kładąc go na kuchennym blacie i siadając pomiędzy Liamem a Lou. Wszyscy zajadali się, pierwszy raz zrobioną przeze mnie potrawą. Rozmawiali między sobą i żartowali. Mieliłam to żarcie na przymus, by mieć siły do życia. Kiedy nagle z mojego transu obudził mnie BooBear:
- Hej, nie bądź taka nieobecna. Masz nas, należysz do naszej rodziny. - uśmiechnął się ciepło i pogłaskał mnie po dłoni. Zawstydziłam się i zauważyłam jak Leeyum ucieszony zerka na nas. Odwróciłam się w jego stronę i dałam mu buziaka w policzek. Siedzieliśmy jeszcze jakąś godzinę i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, rozkoszując się tą spokojną chwilą. Dawno nie czułam się tak dobrze. To był pierwszy raz, od 5 lat, gdy poczułam, że jestem komuś potrzebna.


- Jak twitter? - zwróciłem się do kumpla, podając mu butelkę wody
- Wrze jak cholera.. - odpowiedziałem szybko, przewijając wiadomości od fanów na tt. Przeraziłem się ilością tweetów dotyczących jej osoby, ale było nam to potrzebne, cholernie potrzebne - Obczaj ją - zwróciłem laptopa. Obejrzeliśmy jedno z jej nielicznych zdjęć w google Judith.jpg.
- Widziałem ładniejsze.. - odparł Max, po czym dostał z łokcia od Jaya
- Pieprzysz głupoty, jest zajebista - krzyknął z daleka Nathan i w jednej chwili wszyscy siedzieliśmy na 3 osobowej kanapie.
- Piszemy do niej, musimy z nią pogadać - poważnie zaczął Siva. W tym momencie Tom zamknął laptopa i odrzekł:
- Nie, nie, poczekamy jeszcze chwilę, Niech się po zastanawia do czego jest nam potrzebna.


PERSPEKTYWA HARREGO
Wyszedłem z salonu, gdzie chłopcy oglądali mecz. Lubię sport i piłkę nożną, ale nie miałem do tego dzisiaj psychy. Postanowiłem zajrzeć na górę co robi Di. Spędzanie z nią czasu, to jedno z moich ulubionych zajęć ostatnio.. zaraz obok napawaniem się jej osoby. Bez pukania wleciałem do pokoju i położyłem się na jej, wielkim łóżku przeglądając 'Cosmopolitan' leżący na półce obok. Otrząsnęłam się po chwili, bo gdy mijałem jej łazienkę, widziałem ją wypiętą i grzebiącą w koszu na ubrania. "Kurva..." szepnąłem sam do siebie i poprawiłem dresy, widząc, że mój przyjaciel wstaje do walki. Skupiłem się na artykule o tym co faceci kochają w seksie najbardziej i nie zauważyłem jak ta, opiera się o balustradę łóżka i uśmiecha się lekko:
- Ej lala, gazety pomyliłeś? - podniosła jedną brew, palcem pokazując na najnowszy numer 'Playboya' przykrytego czasopismami dla kobiet
- Ehmmmm, nie, tu mają bardzo ciekawy artykuł o mężczyznach - wytłumaczyłem się i odłożyłem gazetę
- Kochanie, tobie trzeba 'Bravo' czy coś w tym stylu - wytknęła język i kocim krokiem wyszła na balkon zapalić - O której macie jutro lot?
- 14:20, musimy być wcześniej na Heathrow - wetschnąłem głośno na co dziewczyna odwróciła się i spojrzała na mnie pytającym wzrokiem - nie chcę tam jechać.. - powiedziałem pół głosem ale Di ma doskonały słuch
- Dlaczego, młotku?! - usiadła obok mnie na łóżku i poklepała mnie po ramieniu
- Bo nie jedziesz z nami - zerknąłem na nią i pociągnąłem nosem - chciałbym żebyś z nami pojechała.
- Cholera jasna, Styles, przecież wiesz, że nie mogę - zasmuciła się
- Nic mnie to nie obchodzi.
- Ohohoho, od kiedy, kurva?! - warknęła na co ja rzuciłem się na nią i przycisnąłem jej ręce do łóżka - Kretynie złaź ze mną - wyrywała się ale nie dałem się jej. Po chwili targania się z nią spojrzałem jej w oczy moim 'hej, ja i ty seks'. Zdębiała a jej policzki się zaróżowiły. Złożyłem na jej czole buziaka i usiadłem szybko obok po czym zacząłem się śmiać w głos:
- Hahahahhaha, Di, łyknęłaś tą bajeczkę o tęsknocie? No nie wierzę! - rechotałem się w głos widząc jak Judith wściekła zaczyna mnie wyzywać od polokowanych kretynów:
- Jesteś okrutny, mała, angielska owco. Kiedyś się zemszczę i zgolę Cię na łyso, przysięgam! - uśmiechnęła się lekko, kiwając głową na boki. W końcu postanowiliśmy zejść na dół do reszty. Nasza przyjaźń tak wygląda, to normalne, że albo ona, albo ja nabijamy się z ckliwych historyjek. Musiałem coś zrobić by moja przyjaciółka uśmiechała się, a to był najodpowiedniejszy sposób.


Zeszliśmy na dół, śmiejąc się w głos. Zauważyłam Liama opartego o blat kuchenny więc natychmiast skierowałam swe kroki ku niemu. Nie zauważył mnie więc podeszłam do niego od tyłu i mocno wtuliłam się w jego plecy, lekko głaszcząc go po jego sześciopaku:
- Mmmmm, Niall, przestań.. - wyszeptał po czym zamurowało mnie - Hahahah, żartowałem Di, wiedziałem że to Ty!
- No czyś Ty oszalał? Jeszcze pomyślałabym, że jesteś biseksualny..
- Tylko Ty mnie tak kręcisz, Piękna.. - odpowiedział odwracając się w moją stronę. Zgarnął włosy z mojej twarzy i zajrzał mi w oczy - Zaczyna się robić późno, może.. pójdziemy już spać? - poruszył zabawnie brwiami na co przytaknęłam głową i złapałam go za rękę ciągnąc na górę. Weszliśmy razem do sypialni, całując się co chwila. Pchnęłam go na łóżku a sama wbiegłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Kiedy było już po wszystkim, stanęłam przed lustrem "Di, to ta chwila. Nie spierdol tego..". Wyszłam do pokoju w samej czarnej bieliźnie i powolnym krokiem podeszłam do łóżka na którym siedział półnagi Payne. Spojrzał się na mnie z wytrzeszczem i uśmiechając przyciągnął mnie do siebie. Wtulił się w moje piersi i półtonem zapytał:
- Na pewno tego chcesz? Nie chcę Cię do niczego zmuszać..
- Kocie, spełniasz me marzenia - lekko przejechałam po jego policzku opuszkami palców, które zostały obdarowywane pocałunkami Li. Położyliśmy się oboje na łóżku. Patrzyłam w jego brązowe tęczówki, które tego wieczora, jeszcze nigdy tak nie błyszczały. Poczułam jak jego dłonie głaszczą moją szyję, potem klatkę piersiową i w końcu moje piersi. Był bardzo delikatny. Przysunęłam się do niego i obróciłam na plecy. Uśmiechnęłam się zalotnie i nasze usta złączyły się w pełnym pożądania pocałunku. Zaczęłam rozpinać jego spodnie, guzik po guziku. Obserwował moje ruchy, nie przestając pieścić moich bliźniaków. Gdy już udało mi się go rozebrać, ten jednym ruchem nogi zrzucił z siebie spodnie i położył mnie na sobie. Zataczając kółeczka na mojej szyji, pieścił dłońmi moje plecy. Wplotłam swoje dłonie w jego zakręcone włosy i cichutko wzdychałam mu do ucha. Kiedy byliśmy już nadzy i TO miało się zacząć, wzdrygnęłam się:
- Ej Leeyum - przerwałam mu, dotykanie moich piersi i odsunęłam się nagle - masz zabezpieczenie?
- Niech to szlag.. Nie mam, ale będę ostrożny - nie dokończył zdania i wessał się w moje usta
- Prestań Payne, niczego nie zrobimy bez prezerwatywy.
- No ale..
- Żadne ale. - warknęłam krótko i uśmiechnęłam się, sięgając po bieliznę leżącą na ziemi - To nie było nam dzisiaj pisane - po chwili odparłam zapinając biustonosz. Spojrzałam się na jego smutną twarz, było mi tak strasznie szkoda tego szczeniaczka, ale nie chcę jeszcze mieć małych szczeniaczków z wydzieliny wokalisty 1D. Podziękuję narazie za to. Położyłam mu głowę na klatce piersiowej i palcem rysowałam szlaczki po brzuchu - nie martw się, będziemy jeszcze mieli okazję - westchnęłam cicho, dając mu buziaczka w jego sześciopak. Nie obejrzałam się a ten zasnął z uśmiechem na buzi. Przykryłam nas kołdrą i zamknęłam oczy by oddać się w objęcia morfeusza.


Wstałam wcześniej od Liama. Przeciągnęłam się leniwie i spojrzałam na jego pyszczek. Pogłaskałam go po policzku i po chwili zobaczyłam jak się uśmiecha przez sen. Napisałam mu kartkę: "Hej, wstałam wcześniej bo muszę skoczyć do redakcji. Mam pogadankę z szefem.. Nie martw się, wszystko jest ok. Do zobaczenia na lotnisku xxx". Wyszłam na korytarz z ręcznikiem i kosmetyczką, kierując się w stronę łazienki. Zapukałam lekko słysząc zaspany głos Harrego. Otworzyłam drzwi i bez skrupułów wpadłam do pomieszczenia widząc jak Loczek bierze prysznic:
- Styles, to ja! Nie martw się, nie będę patrzyła na twego, ogromnego penisa! - usłyszałam tylko jego dźwięczny śmiech a sama wzięłam się do ogarniania mej facjaty. Zrobiłam sobie kreski eyeliner'em, maznęłam tuszem rzęsy, nałożyłam na policzki swój ulubiony róż. Harry w dalszym ciągu nie wyłaził z pod prysznica. Wróciłam do pokoju by przebrać się w świeże i czyste ubrania. Wybrałam sobie outfit odpowiedni do wyjścia do redakcji (OUTFIT). Dałam buziaczka w czoło, memu 'chłopakowi' i zeszłam na dół. Kuchnia była pusta, na szczęście. Złapałam dzbanek kawy i przelałam go sobie do kieszonkowego termosu. Po chwili zauważyłam że telefon leżący na blacie, podejrzanie się świeci. Postanowiłam to sprawdzić. Wiem, że tak nie można, ale ciekawość była silniejsza ode mnie. Zobaczyłam otwartą stronę twitter'a jakiegoś Toma z zespołu 'The Wanted' a masę tweetów na mój temat. Przestraszyłam się, bo wczoraj wieczorem kiedy mi pokazywali to, nie uwierzyłam im. Rzuciłam telefon spowrotem na stół i złapałam za kubek kawy by jak najszybciej pozbyć się myśli dotyczących tej sprawy..


- Witam moją drogą Judith Rey - przywitał mnie mój szef podając mi rękę - sprawujesz się w tej swojej robocie, jak tam współpraca? Słyszałem, że Cię polubili - uśmiechnął się tajemniczo sięgając do szuflady.
- Tak, pracuje mi się z tymi chłopakami dobrze. Myślałam, że będzie gorzej, ale podoba mi się - uśmiechnęłam się sama do siebie przypominając Payne
- Te zdjęcia 'paparazzi', które zostały umieszczone w naszym magazynie są rewelacyjne! - przesunął w moją stronę nowy numer i wskazał na zdjęcia Liama i Danielle z nieudanej randki - jestem z Ciebie dumny, tu masz swoją zapłatę - podsunął mi kopertę w której był czek na 500 funtów. Spojrzałam się na niego otwartymi szeroko oczami i oddałam mu zawartość a wzięłam pustą kopertę.
- Ja nawet nie zrobiłam tych zdjęć, dałam tylko cynk ludziom, gdzie oni są. Nie chcę tych pieniędzy, zapłać ludziom, którym udało się ich uchwycić.
- Rey, to twoja zasługa bierz tą kasę i spadaj - zaśmiał się głośno i wcisnął mi czek. Zapakowałam go głęboko do torby i wstałam z krzesła by wyjść. Byłam na siebie wściekła. Ale tak.. to ja zjebałam mu tą randkę i to ja nasłałam paparazzich na niego. Kiedy już miałam wychodzić zatrzymał mnie jeszcze na chwilę:
- Kochana, dwie rzeczy. Pierwsza: masz przedłużony kontrakt na czas nieokreślony z One Direction. Druga: pytali się o Ciebie ostatnio chłopcy z TW i poprosili bym Ci to przekazał - podał mi bilet na koncert The Wanted w Londynie. Trzasnęłam drzwiami i jak burza przeleciałam przez korytarz. Byłam wściekła na siebie za to co zrobiłam. Ale to co kiedyś zaszło, było jeszcze przed tym, póki poczułam cokolwiek do Payne. To nie jest moja wina - powtarzałam sobie w głowie w pośpiechu szukając papierosa - Niech Cię szlag, Rey.. - westchnęłam głośno i zaciągnęłam się głęboko dymem.


- Wszyscy macie bilety?! - głos Paula wyciągnął mnie z transu. Siedziałem na walizkach i słuchałem muzyki, bujając się na boki i obserwując ludzi. Liam nerwowo rozglądał się po lotnisku, Harry z Niallem stali i uśmiechali się do fanek, Zayn rozmawiał przez telefon z mamą. Byłem tak strasznie podekscytowany wyjazdem. To nasza życiowa szansa. Fakt, że w Stanach wszystko już na nas czeka i wszystko jest przygotowane, porażał mnie. Przecież jestem zwykłym nastolatkiem z Doncaster, który jeszcze niedawno grał w piłkę nożną, na szkolnym boisku.. Westchnąłem i uśmiechnąłem się szeroko, dołączając do Liama, który szukał w tłumie Judith:
- Hej nie martw się, przyjdzie - klepnąłem przyjaciela w ramię w ten posłał mi sztuczny uśmiech. Po chwili stania w bezsensownym milczeniu, zobaczyłem ją w tłumie. Przedzierała się jak taran przez fanki, ludzi z walizkami, uderzyła paru celników z bara, nie zważając, że coś do niej krzyczą. Stanęła przed ochroniarzami krzycząc "Do cholery jasnej! Przepuścicie mnie czy nie?!" . Machnęliśmy bykom w czarnych ubraniach by dali jej do nas dotrzeć. Stanęła przed nami i spoglądała na każdego po kolei:
- To dla Was, na drogę. - wręczyła nam małe zawiniątka. Ostatnie, które dawała Liamowi było większe, no ale to oczywiste. Przytuliła każdego z nas i spowrotem znalazła się przy Daddy'm. Kiedy mijałem ich szepnąłem jej do ucha "Ludzie o Was nie wiedzą i o tym co do siebie czujecie".


- To tylko dwa tygodnie. Jesteś pewna, że chcesz teraz zostać sama?
- Nie martw się o mnie - próbowała go pogłaskać po policzku, jednakże cofnęła dłoń widząc tłumy ludzi - przyda mi się wolne od Was.
- Mogłabyś mi tego nie mówić - zrobił naburmuszoną minę jednak po chwili czule spoglądał w jej oczy - jesteś silna, poradzisz sobie, nie masz wyboru - oboje roześmiali się w głos. Ich głosy drżały, na skórze pojawił się dreszcz. Mieli tak przeogromną ochotę wpaść sobie w ramiona i odpłynąć w namiętnym pocałunku, który pozwoli im przetrwać rozłąkę. Nie mogli, to wszystko dla dobra zespołu. Tak to sobie tłumaczyli, jednak ich oczy mówiły co innego. Ich romantyczną chwilę przerwała mała dziewczynka, która do nich podbiegła:
- Proszę, proszę, Liaś.. - poczerwieniała na policzkach - zrobisz sobie ze mną zdjęcie? - stała wpatrzona jak w obraz
- No oczywiście, że zrobię! Wskakuj - Payne wziął ją na ręce i już ustawiał się z nią do fotografii, jednak dziewczynka szybko krzyknęła:
- Ej, czekaj! Z nią też chce! - wyciągnęła małą rączkę w stronę Rey, która była kompletnie ogłupiona - no chodź! - ponaglała Judith a kiedy ta stanęła obok nich, mała objęła jej szyję ramieniem i przyciągnęła do Liama. Zakochani spojrzeli sobie w oczy i z szerokimi uśmiechami zapozowali. To było ich pierwsze wspólne zdjęcie...


"Już odliczam godziny do twojego powrotu. Mam nadzieję, że to Ci pomoże ;) tęsknię i całuję. Di xx".Nałożyłem czarny zegarek na rękę, oglądając go w słonecznym świetle przebijającym się przez okno samolotowe. Gdyby tylko wiedziała, co czuję naprawdę...



"I wanna be with you

I wanna feel your love
I wanna lay beside you
I can not hide this even though I try..."



_________________________________________________________________
* trochę mi nie wyszło w tym rozdziale, to wszystko przez co teraz przechodzę. Nie martwcie się to nic strasznego, poprostu dorosłość w jaką wkroczyłam jest trochę.. ciężka?

* wplotłam wątek z TW, możecie mnie za to znielubić ale taką miałam zachciankę : )

*przepraszam, za wszelkie błędy ale najzwyczajniej w świecie ich nie sprawdzam, haha

* DZIĘKUJĘ ZA 5000 WYŚWIETLEŃ!!! JESTEŚCIE NAJLEPSI I TO WY DAJECIE MI SIŁĘ DO PISANIA :)))))))))))))))) 

 nowa, ważna sprawa: jeżeli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, to w komentarzu jaki piszecie zostawcie swojego twittera, numer gg bądź inne, za pomocą którego się z Wami skontaktuję

                               xoxo, Judith




czwartek, 6 grudnia 2012

10th, umierając młodo


Wszystko się układało. Chłopcy zdobywali fanów. Ja zdobywałam doświadczenie i propsy wśród elity. Byłam chwalona za zdjęcia, moją pasję. Znaleźli się też ludzie, którzy ewidentnie mi zazdrościli, ale miałam to w dupie, robiłam przecież to, co zawsze kochałam. Było okropne, sobotnie popołudnie. One Direction pojechało to telewizji na wywiad a ja zostałam w domu, rozkoszując się ciszą i wolnością. Siedziałam przed komputerem, pracując w photoshopie. Wokół mnie masa kabli o przenośnych dysków pełnych zdjęć chłopców. To była paskudna sobota. Padało i wiało, było strasznie zimno i wszystko przygnębiało. Cały Londyn spał wraz z pogodą, nie działo się kompletnie nic. Puściłam swojego ulubionego kompozytora Yann'a Tiersen'a i wsłuchując się w każdą nutę pięknego pianina, który pieścił me uszy niesamowitymi nutami, próbowałam się skupić na pracy. Siedziałam tak 3h z okularami na nosie aż w końcu postanowiłam wstać z miejsca i rozprostować kości. Zeszłam na dół do kuchni, w celu zrobienia sobie lekkiej przekąski. Usłyszałam dźwięk telefonu, wystraszyłam się. Wiadomość od Liama:
' Hej Di, skończyliśmy już wywiad ale ludzie chcą sobie z nami jeszcze porobić zdjęcia. Za jakieś 2 godziny powinniśmy być w domu. Jak tam u Ciebie? xx Li. '.
Uśmiechnęłam się do wyświetlacza i zaczęłam odpisywać mu na smsa, kiedy zadzwonił telefon. Ta sobota była najgorszą sobotą w moim życiu i nienawidzę soboty z całego mego, kurewskiego, zimnego serca...


- Boże, co tu się stało! - krzyknął Paul gasząc mikrofalówkę gaśnicą. Zayn z Niallem machali ścierkami by usunąć z domu czarny dym.
- Tylko Judith była w domu..
- To do cholery gdzie jest ta dziewczyna?! - ochroniarz był wyraźnie wkurwiony na całe to zamieszanie.
- Poszukamy jej na górze - przytaknęli głowami Larry i pobiegli na górę w poszukiwaniu dziewczyny. Zimny dreszcz przeleciał me ciało, Judith nigdy by nie zrobiła czegoś tak nierozsądnego. Zacząłem się o nią martwić, jej nie da wyprowadzić się w równowagi - powtarzałem sobie w myślach, patrząc na wkurzonego Paula.
- Coś musiało się stać.. - szepnąłem sam do siebie co usłyszał Paul
- To dzwoń do niej, zapytaj się gdzie jest, co się dzieje! Mogła Wam spalić dom!
- Jebać to, jest sto innych domów.. - usłyszałem cichy głos Niallera, który wspierał mnie psychicznie. Od razu widział, że coś jest nie tak. Czuliśmy to oboje.
- Nie ma jej nigdzie na górze. Są wszystkie jej rzeczy ale po niej ani śladu. - przybiegł zziajany Lou a za nim Loczek, któremu ciężko było złapać oddech.
- Dzwonisz? - warknął nasz ochroniarz
- Odrzuca nasze połączenia.. - stwierdził Zayn, chowając telefon do kieszeni. Wszyscy byliśmy w kropce, kompletnie nie wiedzieliśmy co mamy zrobić. Ta dziewczyna jest nieobliczalna, ale nie do tego stopnia..

"Potrącił go samochód ciężarowy jadący z dużą prędkością lecz niestety mamy brak jakichkolwiek dowodów oraz świadków. Stan pacjenta jest bardzo krytyczny. Jest w głębokiej śpiączce i ma niewielkie szanse z niej wyjść, odzyskując choćby minimum funkcji. Jedna szansa na dziesięć tysięcy"
Czułam jak grunt wali mi się pod nogami. Czułam jak tracę oddech. Osunęłam się o zimną ścianę, korytarzu szpitalnego i schowałam twarz w rękach. Lekarz nic nie powiedział, pogłaskał po ramieniu i zostawił mnie samą. Płakałam jak dziecko, zanosząc się od płaczu. Wycierałam nos rękawem nie mogąc powstrzymać się od szlochania. Mój cały świat się zawalił. Poczułam jak tracę mój największy skarb. Poczułam się tak tylko raz w życiu, kiedy straciłam swego ojca. Ledwo podniosłam się ze śliskiej posadzki. Stałam pod drzwiami 15 minut, póki odważyłam się wejść do sali. Bałam się, że gdy zobaczę jego twarz, moje serce pęknie na kawałki. Wzięłam paręnaście głębokich oddechów i pociągnęłam za klamkę. Przytworzyłam lekko drzwi, moje serduszko pękło na miliony malutkich kawałeczków..


Siedzieliśmy wszyscy na kanapie w salonie jak na szpilkach, próbując się skontaktować z Rey. Na próżno, jej telefon nie odpowiadał. Nie wiedzieliśmy co takiego mogło się stać, że ta dziewczyna nie odzywa się do nas. Patrzyliśmy na Liama, który był zdenerwowany. Tupał lekko stopą o drewniany parkiet. Zachowywał zimną krew. Żadne z nas nie odzywało się do nas do czasu, aż nie zadzwonił mój telefon:
- Harry.. Jestem w szpitalu św. Tomasza na Westminster Bridge.
Przekazałem informację chłopakom. Przestraszony Payne natychmiast wstał w miejsca i pobiegł w stronę drzwi a my za nim. Zatrzymaliśmy go by nie biegł. Wyrywał się jak oszalały. Udało nam się go uspokoić. Wsiedliśmy do vana i pojechaliśmy na miejsce, w którym była Judith.


Cierpiałam jak Jezus na drodze krzyżowej. Czułam jak ciernie wbijają się w moją skórę. Ciernie, których nie będę mogła wyjąć. Ciernie, które pozostaną na zawsze. Łzy skapywały na szpitalną pościel i jego pokaleczoną skórę. Głaskałam go po policzku, czując pod opuszkami palców bruzdy strupów i szwów. Nie mogłam patrzeć na jego nieskazitelną twarz, oszpeconą ranami. Usiadłam na krześle obok i złapałam jego bezwładną, zabandażowaną rękę, obsypując ją pocałunkami. Modliłam się do wszystkich świętych, by dali mi jakiekolwiek znaki z góry. Przyłożyłam swoją dłoń do jego serca. Biło. Zaczęłam płakać w głos:
- Błagam Cię, daj mi znak.. - szepnęłam i opadłam bezwładnie na łóżko, z jego zakrwawioną dłonią na mojej głowie.


- Chcemy zobaczyć wszystkie wykazy osób, które zostały tu przywiezione z wypadków w ciągu ostatnich trzech godzin - Paul
- Niestety nie możemy panu podawać takich informacji - stwierdziła wredna, stara pielęgniarka i spowrotem zamknęła okienko recepcji. Jednak Liamowi udało się szybko wrzucić jej banknot 20funtowy, który przyjęła. Pokazała kartkę z nazwiskami ponad 15 osób. Nerwowo zaczęliśmy przeglądać nazwiska. Na żadnym nie ma Rey:
- Tu jej nie ma - stwierdziłem zdenerwowany, jednak dalej szukaliśmy. Nagle Payne olśniło:
- Jak się nazywa jej przyjaciel?! ALEX!!!!!! - przeszukał natychmiastowo całą listę i znalazł jego imię - pokój 317 - krzyknął i pognał w głąb korytarza. Ja pobiegłem za nim. Paul zatrzymał pozostałą trójkę i dla dobra zespołu cofnęli się do vana.


- Pppię... - usłyszałam szept, który umierał w męczarniach. Otworzyłam oczy i ujrzałam Alexa. Pomału podniosłam jego rękę ze swojej głowy i przytrzymałam ją delikatnie, tak by go nic nie bolało.
- Ty żyjesz! - uśmiechnęłam się do niego przez łzy szczęścia
- Nic nie czuję, nie mogę ruszyć palcami.. - po jego policzkach spłynęły łzy, które wytarłam rękawem - tak bardzo się boję
- Zaraz zawołam lekarzy, poczekaj chwilę - już próbowałam wstać ale ten mnie zatrzymał błagalnym wzrokiem
- Boję się o Ciebie - z trudnością powiedział, próbując podnieść rękę, płacząc jak dziecko. Brałam głębokie oddechy, próbując się uspokoić. Nie mogłam patrzeć na jego zmasakrowaną twarz. Rosła we mnie agresja. Zabiję tego skurwiela, który mu to zrobił - przeszło mi przez myśl ale skupiłam się na moim aniele. - Moje serce długo nie pociągnie. Za chwilę mogę umrzeć.
 - Nie mów tak - błagałam go, całując w rękę
- Bądź grzeczna. Będę na Ciebie patrzył z dołu.
- Proszę przestań.
- Kocham Cię. Zawsze będziesz najważniejszą kobietą w moim życiu.
- Alex, nie rób mi tego - szlochałam leciutko głaszcząc go po policzku. Odwrócił głowę i pocałował mnie w dłoń. Jego ciało było nieruchome.
- Dbaj o siebie. Będę Cię obserwował.
- Skarb, błagam..
- Di, to już.. - wyszeptał niemalże i zamknął oczy na zawsze. Ryknęłam płaczem, klękając nad łóżkiem. Trzymałam jego martwą rękę w dłoniach, próbując go ocucić. Maszyny zaczęły piszczeć, na ekranach była prosta kreska. To koniec. Mój świat umarł wraz z nim. Poczułam dziwnie kłucie w sercu i zaczęło mi brakować powietrza. Zmarł. Straciłam go. Nie mam już nic. Umarłam wraz z nim.


Stanęliśmy z Liamem w drzwiach. On chciał wejść ale złapałem go za rękę. Stała przy łóżku, głaszcząc go po poharatanej buzi. Złożyła na jego czole pocałunek i uklęknęła przy łóżku, zaczynając się modlić. To był straszny widok. Wsłuchaliśmy się w jej słowa:
'Panie, dlaczego mi to robisz? Dlaczego pokazujesz mi na każdym kroku, jak nie zasługuję na to życie. Dlaczego odebrałeś mi go? On nie zasługiwał na tak tragiczną śmierć. To ja na nią zasługuję - wzięła głęboki oddech i kontynuowała na głos - Nigdy nie modliłam się do Ciebie, nie chodziłam do kościoła, ale czuję, że mnie słyszysz i wysłuchasz mnie do końca. Przywróć mi go, błagam. Zabierz mnie z tego świata. Robię Ci tylko niepotrzebne problemy na świecie. To przeze mnie jest ten chaos - zaczęła cichutko łkać, przytulając jego rękę - Zostałam sama. Nie mam nikogo. Boże, dlaczego.. Nie chcę tak żyć, oddaj mi go.. zwróć mi go.. obudź go.. - jęknęła i raptownie odwróciła się patrząc na nas. Spojrzałem na jej zapuchnięte oczy i bladą twarz. Kątem oka, mignąłem na Liama, który ocierał łzy. Nie mógł znieść widoku jej płaczącej. Próbowała się do nas uśmiechnąć. Nie wyszło jej to. Na jej twarzy było wypisane 'uratuj mnie'.


Poczułam mocny ucisk i jego wodę kolońską. Zanurzył twarz w moją szyję a ja klęczałam nieruchomo. Nie ruszył mnie jego zapach czy dotyk. Patrzyłam się ślepo w przestrzeń. Po paru chwilach spojrzałam się w jego smutne oczy. Moje ciało straciło wszelkie emocje. Próbowałam wstać z ziemi, podniósł mnie. Usiadłam na krześle nie odzywając się. Spojrzałam do tyłu, gdzie stał Harry. Był wystraszony i widać było, na jego twarz wypisane współczucie. Na chuj mi twoje współczucie? Schowałam twarz w ręce i zaczęłam mówić:
- Dziękuję za pomoc ale to koniec. Nic tu nie poradzicie więc wracajcie do domu - Liam już chciał się odezwać ale uciszyłam go gestem i kontynuowałam - Chciałabym spędzić trochę czasu sama, mam nadzieję, że to zrozumiecie.
- Wyjeżdżamy za 3 dni do USA, nagrywać teledysk. - odparł Liam. Wytarłam ukradkiem łzę:
- To pojedziecie sami. Nie mogę z Wami jechać. Nie chcę.. Zadzwonię dzisiaj do Simona i wszystko mu wytłumaczę. Poradzicie sobie. - wstałam z miejsca i ostatni raz pożegnałam się z Alexem, całując go w jego martwe usta. Przykryłam go pościelą i chciałam już wyjść. Chłopcy wyszli na korytarz, ja wyszłam za nimi. Poinformowali lekarza o śmierci Alexa i czekali na mnie. Nie odzywałam się ani słowem, pragnąć czuć się bezpieczna w ramionach Payne'a, ale wiedziałam doskonale, że to nie jest w stanie zapewnić mi psychicznej równowagi. Zjechaliśmy do podziemia, gdzie czekał na nas van:
- Liam, mógłbyś na słówko? - poprosiłam go a ten w sekundzie odwrócił się i był przy mnie
- Tak, słucham? - spojrzał się opiekuńczym wzrokiem głaszcząc mnie po ramionach.
- Pilnuj ich tam w Stanach, wiesz jacy potrafią być niegrzeczni - próbowałam się uśmiechnąć, na próżno.
- Di, chodź tu - przytulił mnie mocno, szepcząc mi do ucha - mogę zostać, Kochanie. Pieprzyć teledysk, ty jesteś dla mnie ważniejsza.
- Nie, jedź, to wasz czas. Poradzę sobie - kłamałam, mocno się go trzymając - Zamów mi taksówkę, muszę jechać do domu. - pocałowałam go w policzek i pomachałam chłopakom idąc na postój. Odwróciłam się jeszcze na chwilę, pokazując Liamowi moje serce. Uśmiechnął się lekko i posmutniał, zasuwając drzwi samochodu, którym odjechali.


Siedziałam w swoim mieszkaniu, patrząc się ślepo w plazmę wiszącą na ścianie. Zostałam sama - ta myśl towarzyszyła mi i towarzyszyć będzie. Powtarzałam sobie to w głowie, zaciskając pięści. Nie miałam siły płakać, wykończyłam już odpowiednią ilość litrów łez na dziś. Sięgnęłam po papierosa i podpaliłam go sobie,
opierając się ciężko o kanapę. W mojej głowie była pustka, prócz samotności, która przytłaczała mnie tak cholernie mocno. Wyglądałam jak śmierć, która zabrała mi mego ukochanego Alexa.. Spojrzałam w stronę okna i zobaczyłam wschód słońca, który przestał mnie zachwycać. Czułam promienie słońca nieśmiało muskające ściany mego mieszkania. Zgasiłam papierosa i ułożyłam się w kłębek. Zasnęłam. O dziwo.


- Przytul mnie.. - po sekundzie poczułem mocny ucisk w pasie i lekkiego buziaka w ucho. Uśmiechnąłem się pod nosem i pogłaskałem rękę.
- Śpij, jeszcze jest za wcześnie na wstawanie.
- Muszę wstać, wiesz, że nie lubię długo wylegiwać się w łóżku w przeciwieństwie do Ciebie - zaśmiałem się cicho i usłyszałem wibracje mego BlackBerry na stoliku. Odebrałem telefon. 'okej, możemy się spotkać' Zakończyłem czerwoną słuchawką i zacząłem wygrzebywać się w łóżka. Niechętnie wygramoliłem się z uścisku i ze smutnym wyrazem twarzy wyszedłem z pokoju by móc się przygotować na popołudniowe spotkanie.


Stanęłam przed lustrem. Widząc swoją twarz prychnęłam głośno i ochlapując się wodą, próbowałam się rozbudzić. Zasłoniłam roletę w łazience i zdjęłam śmierdzące petami ubrania. Wzięłam szybki prysznic, pomalowałam oczy i nałożyłam świeże ubrania OUTFIT. Było mi wszystko jedno co się dzisiaj stanie. Nie mogłam wysiedzieć w domu, w którym wszystko mi przypomina Alexa. Zatrzasnęłam drzwi i z jointem w ustach kroczyłam w stronę znanego mi już klubu striptizowego. Szybko znalazłam się na miejscu, lekko zreklasowana po marihuanie. Pociągnęłam za drzwi, które otworzył mi wysoki kafar bez karku. Spojrzał się na moje zjarane oczy i zaśmiał głośno:
- Matko dziewczyno, czy ja cię kiedykolwiek widziałem trzeźwą umysłem?
- Wal się.. - powiedziałam cicho na co ten jeszcze głośniej się zaśmiał gestem ręki zapraszając mnie do środka. Była godzina 14, w klubie było spokojnie. Dziewczyny siedziały przy barze, zbierając siły na wieczór. Przywitały mnie serdecznie zapraszając do siebie. Usiadłam między dwoma blondynkami, witając się z nimi na buziaka w policzek. Jedna z nich, w seksownym fioletowym stroju zaczęła ze mną rozmawiać:
- Boże, Judith, co się stało? - usłyszałam troskę w głosie i olałam jej pytanie. Patrzyły na mnie z zaciekawieniem bo wiedziały doskonale, że coś jest na rzeczy. Po wypiciu postawionej przez barmana piećdziesiątki odpowiedziałam:
- Mój przyjaciel zginął w wypadku. Potrącił go tir. - w zamian za to usłyszałam ciszę. Żadna z nich nie powiedziała ani słowa. Siedziały w szoku a ja patrzyłam się na nie z uśmiechem psychopatki - jak widzicie czuję się zajebiście. Bruno jest u siebie? Potrzebuję fety.
- Tak, siedzi w biurze. Ma spotkanie z jakimś niemieckiem fagasem - odpowiedziała jedna z blondynek. Poszłam więc do mojego wujka, który nie dość, że miał najlepszy klub ze striptizem w Londynie, był także najlepszym posiadaczem najczystszej amfetaminy w całym londyńskim okręgu. Widząc mnie w takim stanie przeraził się i natychmiast wyprosił mężczyznę w garniturze od Gucciego. Ten wkurwiony pieprzył coś po niemiecku pod nosem, ale Bruna to nie obchodziło. Teraz liczyłam się tylko ja. Usiadłam wygodnie w fotelu a ten wypytał się mnie co się stało. Opowiedziałam mu całą historię w między czasie wyrównując sobie kreskę białego cudeńka, które po chwili wylądowało w moim organiźmie. Po moich policzkach poleciały łzy, w momencie gdy ten, przytulił mnie mocno. Coś mówił, ale nie mogłam tego ogarnąć. Byłam zbyt naćpana by usłyszeć to co do mnie mówił. Kiwałam tylko głową, wycierając oczy:
- Bruno, muszę już iść. Zadzwonię. - uśmiechnęłam się i prawie wybiegłam z budynku. Stojąc przed drewnianą bramą klubu, poczułam, że jest we mnie zbyt dużo emocji. Zaczęłam się trząść i nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Te przeżycia za bardzo mną zawładnęły. Zwymiotowałam na środek chodnika po czym chwiejnym krokiem poszłam przed siebie.


- Jaką chcesz kawę? - usłyszałam jego ciepły głos
- Tą co ostatnio - odparłam zadziornie uśmiechając się do chłopaka.
- Poprosimy jedne cappucino i jedną latte.
- Na jakie nazwiska? - spytała się sprzedawczyni
- Peazer i Payne - odparł Liam i wraz z Danielle kroczyli w stronę stolika, który stał w rogu Starbucks'a. Tak, by jak najmniej ludzi ich zobaczyło.
- Więc czemu chciałaś się spotkać? - zapytał się mnie, ściskając serwetkę i patrząc mi się uważnie w oczy.
- Chciałam się spotkać ponieważ uważam, że moglibyśmy się częściej spotykać.
- Nasza pierwsza randka Ci się nie spodobała, więc dlaczego mielibyśmy próbować? - jego głos był coraz zimniejszy. Z tym chłopakiem coś jest nie tak.
- Podobasz mi się i czuję, że bylibyśmy dobrą partią dla siebie - odparłam łapiąc go za rękę. Ten wzdrygnął się ale nie puścił mnie. Widać było w jego oczach, że jest coś, co go od środka zjada i czekam na moment aż mi powie, co się stało. W tym samym momencie usłyszeliśmy swe nazwiska po czym oboje wstaliśmy od stolika, kierując się w stronę kasy.


Nie wiedziałam jakim sposobem znalazłam się pod Starbucks'em. Spojrzałam do góry na szyld i zaśmiałam się w głos. Wyrzuciłam papierosa i pociągnęłam za drzwi wchodząc do knajpy. W pomieszczeniu roiło się od szczęśliwych nastolatek, które w chwili obecnej miałam ochotę zastrzelić. Tak strasznie mi gówniary działały na nerwy. Ah no tak, zapomniałabym, takich samych gówniarzy mam na wychowaniu i nazywają się One Direction. Przekręciłam swojego fullcup'a daszkiem do tyłu i z gracją kroczyłam w stronę kasy. W pewnym momencie, mało nie upadłam słysząc dwa nazwiska: Peazer i Payne. Stanęłam jak wryta rozglądając się po całej sali. Poczułam jak nogi pode mną się uginają i poczułam się tak jakby ktoś uderzył mnie mocno w twarz. Memu wzrokowi ukazała się wyżej wymieniona para. Miałam ochotę wytargać tą kurwę za włosy i wrzucić jej głowę do ekspresu do kawy. Poczułam jak wściekłość ogarnia całą moją osobę. Mój niby chłopak, ze swoją niedoszłą partnerką. Jak kurwa uroczo. Tego mi było trzeba, definitywnie. Podbiegłam szybko do kasy:
- To ja jestem Peazer - odparłam uśmiechając się szeroko. Kasjerka uwierzyła w moje kłamstwo. Nie rozumiem dlaczego bo było wyraźnie widać, że jestem ostro naćpana. Chwyciłam kawę i kierowałam się w stronę wyjścia, czując na plecach wzrok Liama i tej kręconej kurwy. Po drodze do drzwi, zauważyłam chłopaka w jasnych spodniach i jeansowej koszuli zapiętej po szyję. Śmiał się z całej sytuacji na co odpowiedziałam mu zalotnym uśmiechem i zamknęłam za sobą drzwi.


-Tamta dziewczyna w czapce wzięła pańską kawę - dziewczyna przy kasie z przerażeniem w oczach tłumaczyła mi się. Uśmiechnąłem się do niej by się nie martwiła tym błędem i pognałem za dziewczyną z kubkiem Danielle w ręku. Krzyczałem do niej ale nie reagowała. Postanowiłem ją złapać:
- Hej Ty! - wrzasnąłem łapiąc ją w końcu za rękaw. Odwróciła się. Moim oczom pokazała się Di. Poczułem się jak skończony idiota. Widziała nas, kurva.. Jaki ze mnie kretyn. Ja pierdolę.. - te myśli przewijały mi się przez czaszkę jeszcze parę razy aż zwróciłem uwagę na to jak wygląda. Miała podkrążone oczy i błędny wzrok. Wyglądała jak siedem nieszczęść.
- Cześć. - powiedziała ozięble próbując przełknąć kawę
- Di.. Ty jestem kompletnie zbombiona. Dlaczego to robisz? - prawie krzyknąłem ale po chwili zorientowałem się, że na ulicy są też inni ludzie.
- Dlaczego ty TO robisz? - zapytała się wskazując palcem na Danielle, stojącą przed starbucks'em - ah no tak, odpowiem za Ciebie: "Liam, pomyślałam, że moglibyśmy spróbować. BLE BLE BLE. Liam, jesteśmy dla siebie stworzeni. BLE BLE BLE. Liam, wyruchaj mnie w dupę. BLE BLE BLE" Przedrzeźniała mnie a ja próbowałem nie parsknąć śmiechem na to ostatnie, lecz po chwili spoważniałem i kiedy chciałem mówić, ona dalej kontynuowała - Wiesz co, te swoje tłumaczenia możesz wsadzić w te jej piękne kręcone włosy. Nie obchodzi mnie nic, co mi teraz powiesz. Nie chcę niczego słyszeć - dyszała coraz głośniej, mówiąc na bezdechu - Straciłam wszystko. Alexa.. Teraz Ciebie. Co jeszcze chcesz mi zabrać? Moją godność? Szacunek? Proszę bardzo, zabieraj kurva czego tylko zapragniesz. Zostaw mnie tak samą z tym całym kurewskim syfem. Zawsze radziłam sobie sama, to teraz sobie też poradzę. - skończyła zaciskając pięści i nakładając czapkę spowrotem daszkiem do przodu. Patrzyłem się na nią smutnymi oczami, widziałem, że ciężko jej przyjąć do wiadomości widok mnie z inną kobietą, ale ona była twarda. Dyszała jak lokomotywa. Podszedłem do niej bliżej by móc jej wyjaśnić po co spotkałem się z Danielle:
- Możesz mnie posłuchać przez chwilę?! - złapałem ją za nadgarstek i mocniej ścisnąłem - Widzisz, boli cię, prawda? Tak samo boli mnie serce, gdy Ciebie nie ma przy mnie. Tamtej miałem dzisiaj powiedzieć, że nic z tego nie będzie. Że nie ma szans, na jakiekolwiek relacje ze mną. A wiesz dlaczego? - zrobiłem pauzę patrząc w jej malutkie źrenice - Bo ty siedzisz w mojej głowie i nie masz zamiaru z niej wychodzić. A wiesz co mnie boli najbardziej? Że w sercu mam tak dużo miejsca, a ty nie chcesz tam się przenieść. - odetchnąłem z ulgą, patrząc w ziemię. Ona podniosła mój podbródek i spojrzała mi prosto w moją duszę:
- Jesteś idealny, a ideały nie istnieją, więc ty też nie istniejesz. Boję się, że kiedy zamknę oczy stracę Cię z pola widzenia i znikniesz. Boję się, że jesteś tylko moją chorą imaginacją... - westchnęła puszczając moją twarz i odwróciła idąc w przeciwną stronę.

Dlaczego wszystko co jest oczywiste, jest tak trudne do zrozumienia ? 
Pragnę tego najbardziej w świecie, ale czy pragnę diametralnego obrotu o 180 stopni ?

Zapukałam lekko do drzwi, mając nadzieję, że za nimi stanie Hazza. Na próżno. Pukałam, pukałam, do tego stopnia, że mogłabym zostać przez drzwi zgwałcona. Pociągnęłam za klamkę - otwarte. Otworzyłam szerzej oczy, by przyjrzeć się czemuś, co mogłoby mi dać wskazówkę, że ktoś jest w domu. No tak, telewizor jest włączony.. ale co z resztą? - stanęłam na środku przedpokoju zrzucając z nóg adidasy i śmiejąc się sama do siebie:
- Tu dzieje się coś ciekawego... - podrapałam się po głowie i automatycznie ruszyłam w stronę schodów. Im wyżej wchodziłam o stopień, tym głośniej słyszałam Chris Harris - Sweet nothing. Dziwne, takiej muzyki zdolny jest słuchać tylko Louis czy Harry. Stąpałam leciutko po podłodze, by móc przysłuchać się temu co działo się w jednym pokoju. Prawie nie zlałam się ze śmiechu słysząc ciężkie wzdychania dziewczyny, trzaskanie łóżka o ścianę i pojękiwania faceta. Potknęłam się i runęłam jak długa na ziemię, gdy para przez drzwi szczytowała zagłuszając muzykę. Nie wiedziałam co mam robić, więc na czworakach uciekłam do łazienki zostawiając przymknięte drzwi. Po chwili z pokoju wyszła wysoka, cycata blondynka a za nią...



________________________________________________________
* uhuhuhhuu, sorry za przerwę ale miałam problemy.. mianowicie, zaczynam mieć wątpliwości co do opowiadania i zastanawiałam się długo nad wstawieniem rozdziału. 
* Chciałabym podziękować za ponad 3000 wyświetleń. Nigdy nie spodziewałam się, że do tylu mi dojdzie. Jesteście bardzo dobrzy dla mnie, jazu, dzięks mordeczki :*
* Komentujcie, komentujcie, moim małym marzeniem byłoby osiągnięcie tylko 15 komentarzy, HE HE, nie proszę o wiele, so enjoy :)))))))))))
                                                                                                    xoxo, Judith